Nie ma u nas w regionie parkietów giełdowych, a po naszych chodnikach nie biegają znerwicowani maklerzy, którzy notowaliby ciągłe spadki akcji. My natomiast mamy biedę. Cichą, konkretną, często ukrytą. Jak jej pomóc?
Niepokojące są dane na temat stopy bezrobocia w naszym regionie. Mimo okresu letniego i możliwości podjęcia prac sezonowych, w powiatowych urzędach pracy nie odnotowano spadków, a wręcz przeciwnie – pewną tendencję wzrostową. Główny Urząd Statystyczny na koniec września podał dane na temat przeciętnej stopy bezrobocia w kraju. Na koniec czerwca wynosiła ona 11,9 proc., w Mazowieckiem – 9,6 proc., a w Kujawsko-Pomorskiem – 16,3 proc. Te zróżnicowane dane, jeśli chodzi o cały kraj i poszczególne województwa, są jeszcze bardziej niepokojące, gdy weźmiemy pod uwagę poszczególne powiaty. W przypadku tych, które leżą w obrębie płockiej diecezji, najwyższy wskaźnik stopy bezrobocia zanotowano w powiatach: lipnowskim (28,4 proc.), makowskim (24,1 proc.), ierpeckim (21,8 proc.), pułtuskim (20,6 proc.), płockim, ale bez Płocka – miasta na prawach powiatu (20,5 proc.) i golubsko-dobrzyńskim (20,2 proc.). Te dane oznaczają, że średnio co trzecia czy co piąta osoba nie miała w tym okresie pracy. A skoro tak było w okresie letnim, co będzie się działo jesienią i zimą?
Nie oswoić się z bezrobociem
Dane statystyczne o bezrobociu to wyraźny sygnał, aby pomyśleć o pomocy bezrobotnym i ludziom w potrzebie. Urzędy pracy nie tylko zajmują się rejestracją i statystykami ludzi, którzy pracy nie mają. Oferują pośrednictwo pracy, poradnictwo zawodowe, szkolenia i pomoc w aktywnym poszukiwaniu zatrudnienia. – Problem pracy i biedy to dwa osobne zjawiska, które się przenikają, bo na przykład bezrobotni to nie tylko ubodzy. Gdy ktoś przychodzi do urzędu, chcemy, aby postawił on sobie pytanie: co ja chcę zrobić, aby aktywnie szukać pracy? – mówią pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy w Ciechanowie. Dziś zwraca się uwagę na aktywne formy pomocy: szkolenia, kursy, zajęcia w klubach pracy. Wszystko jednak zależy od nastawienia zainteresowanego, aby otworzył się, zaakceptował zmienną sytuację na rynku, był elastyczny, gotowy na szkolenie. Ale w tym wszystkim trzeba pomóc człowiekowi, który tracąc pracę, traci motywację do działania.
– Najgorsza w tym wszystkim jest utrata nadziei, perspektyw i długotrwałe pozostawanie w sferze bezrobocia. To może stać się sytuacją patologiczną, może prowadzić do marginalizacji i degradacji psychicznej – mówi Jolanta Purzycka, pracująca w sektorze pomocy bezrobotnym w Ciechanowie. Niestety, jak podają dane statystyczne, poziom bezrobocia długotrwałego utrzymuje się na wysokim poziomie. Ta grupa bezrobotnych – 600,2 tys. osób – stanowiła 31,9 proc. ogółu zarejestrowanych w końcu czerwca 2011 r. – podaje Portal Publicznych Służb Zatrudnienia.
Najpiękniejsze jest przed nami
To, co czynią instytucje i stowarzyszenia, koniecznie muszą uzupełnić konkretni ludzie swoją wrażliwością i działaniem. Od 8 lat w centrum Płocka można spotkać s. Henrykę, szarytkę, która codziennie robi kilka kilometrów pieszo, aby odwiedzić swoich chorych i biednych. – W ten stan wielu wpada przez błędy, nieroztropność. A później do biedy materialnej dochodzi jeszcze bieda duchowa – mówi szarytka. – Idę przede wszystkim z pomocą duchową. Dużo słucham, respektuję sytuację tych ludzi, jestem dyskretna, nie narzucam nigdy moich rozwiązań. I przede wszystkim dużo się modlę, aby mieć w sobie optymizm, bo gdy słyszy się tylko smutne historie, to na miarę słabości i potrzeb tych ludzi trzeba powiedzieć dobre słowo, pokazać jakąś dobrą perspektywę. Zwłaszcza do chorych mówię w duchu wiary, że to, co najpiękniejsze, jest przed nami. Dodaję, że bardziej musimy myśleć o innych niż o sobie, a wtedy będziemy szczęśliwsi. Cały czas słyszę, jakby Jezus do mnie wołał: „Chodź, będziesz mi potrzebna!” – mówi z przekonaniem s. Henryka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |