"Rozmowa miesiąca" z Księdzem Profesorem Waldemarem Chrostowskim
Pytanie nieco trudniejsze – jak każde pytania o granice – jak biblista winien godzić (jeśli w ogóle!) pokorę chrześcijanina wobec Słowa Objawionego z ciekawością, pasją i odwagą badacza – także w stawianiu trudnych, bywa wręcz kontrowersyjnych pytań? Innymi słowy: czy studia biblijne należy prowadzić „na kolanach”, czy wręcz przeciwnie? Czy rację miał ksiądz dr hab. Stefan Szymik mówiąc, że „czasem trzeba nie posłuchać Magisterium Kościoła, żeby coś odkryć lub zbadać”.
- Na pewno trzeba najpierw starannie poznawać i właściwie zrozumieć wypowiedzi Magisterium Kościoła. Częsty błąd polega na tym, że orzeczenia Magisterium są przez wielu traktowane jako „punkty dojścia”, co uniemożliwia jakąkolwiek dalszą wymianę zdań i dyskusję. Karl Rahner, kilkadziesiąt lat temu, zwrócił uwagę, że niewłaściwe i niebezpieczne jest pojmowanie dogmatów i innych wypowiedzi doktrynalnych jako kończących lub zamykających rozsądny namysł nad nimi. Orzeczenia Magisterium Kościoła powinny być traktowane przez teologów, a więc także przez biblistów, jako „punkt wyjścia”, czyli jako oparcie i wiążąca inspiracja do podjęcia dyskusji możliwej dzięki wspólnemu pogłębianiu ich rozumienia. Jeżeli przyjmiemy taką optykę, okaże się, że nie potrzeba już wielkiej odwagi, a tylko uzasadnionej roztropności. Tymczasem brak roztropności i arogancja bywają mylone z odwagą, natomiast nowinkarstwo i egoistyczna pogoń za sławą - z odkrywczością. Dociekania bez żadnego oparcia w argumentach bywają przedstawiane jako teologiczne nowości. Teolog powinien wiedzieć, że Pismo Święte jest własnością Kościoła, czyli własnością wspólnoty wiary, ponieważ z wiary powstało i ma ją budować. Zatem granicę naszych dociekań stanowi to, by nie dokonywać dekonstrukcji wiary, to jest by nikomu wiary nie podmywać ani jej nie burzyć! Jeżeli uprawianie teologii prowadzi do osłabienia czy zamazywania wiary, dzieje się tak dlatego, że ktoś, kto się tego dopuszcza, popadł w niewolę zwodniczych wyobrażeń Boga, od których powinien odstąpić. Pamiętajmy, iż to, co grozi zwyczajnym ludziom, grozi również osobom wykształconym. Istnieją bowiem przesądy i zabobony ludzi prostych, lecz istnieją też - znacznie bardziej niebezpieczne – przesądy i zabobony ludzi wykształconych, które nie omijają teologów i biblistów. Cnota pokory polega na tym, żeby uznać, iż w owocnym uprawianiu każdej nauki potrzebujemy rozsądku i opamiętania.
W tym kontekście nasuwa się pytanie o zagrożenia dla współczesnej biblistyki. Ryzyko „liberalizacji” granic interpretacyjnych w imię źle pojętej swobody poszukiwań oraz nachalnego nakazu dopasowania się do „współczesnych trendów cywilizacyjnych, rozmycia odpowiedzialności za kształt przekazu biblijnego, narastający relatywizm moralny i ambiwalencję etyczną – także w świecie nauki.
- To z pewnością groźne zjawiska, a przecież ich pełna lista byłaby znacznie dłuższa. Wszystkie można sprowadzić do wspólnego mianownika, a mianowicie są skutkiem utraty lub poważnego osłabienia tożsamości chrześcijańskiej. Biblistyka nie jest uprawiana w próżni, lecz ma swoje środowisko, którym jest Kościół i wspólnota wiernych. Ci, którzy wołają „Bóg – tak, Kościół – nie”, godzą nie tylko w Kościół, lecz i w integralność oraz trwałość wiary w Boga. Ogromnym zagrożeniem jest również życie prowadzone tak, że lepiej byłoby, gdyby Bóg nie istniał. Niestety, ta pokusa nie omija pewnej części teologów, co prowadzi ich do relatywizmu i nihilizmu, najpierw moralnego i etycznego, a wkrótce potem doktrynalnego. Współczesne trendy cywilizacyjne mają swoje wielorakie oddziaływania, ale nie są one niebezpieczne tam, gdzie tożsamość chrześcijańska jest mocna i oparta na solidnym fundamencie osobistych więzi z Chrystusem.
Na zakończenie chciałbym zadać pytanie nieco poza głównym nurtem naszej rozmowy. Proszę dokończyć zdania:
Wolną godzinę poświęciłbym na… modlitwę, bo coraz częściej mam wrażenie, że modlę się zbyt mało, a bardzo mi potrzeba osobistego kontaktu i rozmowy z Bogiem, które zawsze mnie umacniają.
Wolny dzień chętnie przeznaczyłbym na… spacer po lesie i polach w rodzinnym Chrostowie. Jest wspaniała polska jesień, zupełnie niepowtarzalna, a my zawsze o tej porze rozpoczynamy rok akademicki i mnożymy rozmaite zajęcia, które nie pozwalają dostrzec i uwielbić piękna Bożego świata ani powrócić do dzieciństwa, które bezpowrotnie przeminęło.
A plan na wolny tydzień to… wyjazd do Rzymu. Tam czuję się ponad trzydzieści lat młodszy, żyję wspomnieniami z konklawe, które wybrało Jana Pawła II, a także pamięcią o spotkaniach i rozmowach, jakie odbywałem z Prymasem Tysiąclecia. Wieczorami chodzę z Instytutu Polskiego na Plac św. Piotra, siadam przy fontannie lub obelisku, wsłuchuję się w bicie dzwonów, medytuję nad czasem, który upływa, i… bardzo tęsknię za Polską.
Dziękuję bardzo, że mimo tylu zajęć i tylu rozmów Ksiądz Profesor znalazł czas. Bóg zapłać jeszcze raz i za rozmowę i za całe Sympozjum.
Także dziękuję za to, że mogliśmy porozmawiać. Szczęść Boże!