Młody wyborca to taki, który do urn nie chodzi i się tego nie wstydzi. A w wyborach weźmie udział dopiero gdy głosowanie będzie możliwe przez Internet - informuje "Metro".
Eksperci z Instytutu Spraw Publicznych stworzyli charakterystykę wyborców w wieku 18-24 lata. Młodzi rzadziej chodzą do wyborów, a w przedwyborczych sondażach częściej wahają się czy zagłosować i na kogo. Co więcej - uważają, że jako obywatele nie mają obowiązku głosować i nie wstydzą się do tego przyznać. Na dodatek prawie połowa z nich za swoje oczywiste prawo uważa możliwość głosowania przez Internet.
"Młodzi chcą angażować się w sprawy państwa, ale za pośrednictwem Internetu. Dlatego nazywamy ich wyborcami 2.0" - wyjaśnia dr Jarosław Zbieranek, który w Instytucie zajmuje się problematyką wyborczą. "Dwudziestoletni wyborca 2.0 nie zamierza rezygnować z udziału w demokracji. Ale chce z niej korzystać na własnych warunkach. To oczekiwanie będzie narastać, bo w wiek wyborczy będą wchodzić kolejne roczniki, dla których Internet jest nieodłącznym elementem życia" - mówi ekspert.
Dyskusje o e-głosowaniu toczą się w Polsce od kilku lat. Stowarzyszenie Polska Młodych, które walczy o wprowadzenie takiej formuły wyborów, przeprowadziło na próbę e-głosowanie dwa lata temu. "Udowodniliśmy wtedy, że jest ono bezpieczne, tajne i nie ma możliwości jego sfałszowania" - przekonuje Rafał Flis z Polski Młodych.
Joanna Załuska z fundacji Batorego przekonuje, że ważniejsze od e-głosowania jest uświadomienie młodym, że na głosowanie powinni chodzić we własnym interesie. "Dziś partie nie dostrzegają postulatów młodych i nie reprezentują ich interesów w parlamencie. Młodzi nie wierzą więc, że polityka ma cokolwiek wspólnego z ich życiem. Dopiero gdy to się zmieni, zaczną głosować" - mówi.