Gdy przed 30 laty zaczynali pomagać ludziom, byli pierwszą instytucją w Tarnowie, która służyła wsparciem na tak szeroką skalę.
Któregoś dnia ks. Władysław Szewczyk zaprosił mnie do pomieszczeń przy tarnowskiej katedrze, tam, gdzie dziś jest sąd i odbywają się próby chóru. Pokazując mi lokal, opowiadał, że tu właśnie będzie „Arka”. „Tu będziemy się spotykać” mówił. „Tu będzie stało biurko, tu fotel, a za tym biurkiem będziesz ty” – wspomina Danuta Ciszek, pedagog. – Byłam trochę zaskoczona, bo z wykształcenia jestem nauczycielem geografii i chcąc być w Arce, musiałam się jeszcze dużo uczyć, przejść wiele szkoleń i warsztatów. Ale było warto – dodaje.
W 1981 roku przy Diecezjalnym Duszpasterstwie Rodzin, które prowadził ks. Władysław Szewczyk, powstała Poradnia Specjalistyczna „Arka” jako forma pomocy dzieciom, młodzieży, małżonkom, rodzicom w różnych trudnościach osobistych, małżeńskich, rodzinnych. Założył ją i jej prezesem został ks. dr Władysław Szewczyk. – Podziwiam ks. Władysława za powołanie do życia takiej formy pomocy człowiekowi cierpiącemu duchowo oraz zgromadzenie wokół siebie tylu osób, aby bezinteresowna pomoc była udzielana codziennie, przez wiele lat i to niezależnie od różnych sytuacji życiowych osób posługujących w „Arce” – mówi Elżbieta Zięba, wolontariusz „Arki” i członek zarządu. W ciągu tych 30. lat poradnia rozwijała się, zarówno pod względem liczby dyżurów, wolontariuszy, jak i w zakresie formalnoprawnym. W 1991 roku powstał telefon zaufania, a w kolejnych latach – cztery oddziały, najpierw w Dębicy i Mielcu, a następnie w Nowym Sączu i Bochni. Nad stroną organizacyjną i pozyskiwaniem środków finansowych czuwał Antoni Marcke, wiceprezes zarządu. – Po tylu latach pracy i doświadczenia nie ma trudności w kierowaniu poradnią. Jest sprawdzony schemat i podział pracy, a harmonogram jest rozpisany na pół roku – mówi. – Przed laty dużym wyzwaniem było dla nas powoływanie kolejnych oddziałów, to wymagało innej pracy, ale i to się udało – dodaje. Tak jak biblijna arka ocaliła ludzi i zwierzęta, tak nasza diecezjalna „Arka” ratuje potrzebujących. Na początku pomagały tylko trzy osoby: pedagog, prawnik i ksiądz psycholog.
Obecnie w tarnowskiej poradni, oddziałach terenowych oraz przy telefonie zaangażowane są 153 osoby, z czego 95 proc. to osoby z wyższym wykształceniem, specjaliści w swych dziedzinach. W Tarnowie pomaga 41 osób, które na zmianę dyżurują w poradni i telefonie zaufania. Wśród nich jest sześciu psychologów, dziewięciu pedagogów, dwóch prawników, trzech lekarzy i terapeuci uzależnień. Pomaga też siedmiu księży, w tym dwóch psychologów i dwóch prawników. Wszyscy są wolontariuszami, a rocznie udzielają ok. 800–900 porad. – Kiedyś zgłosił się do nas specjalista, mówiąc, że ma gabinet prywatny i pracuje w instytucji państwowej, ale jak pójdzie kiedyś do św. Piotra, to on nie będzie go pytał o pracę zawodową, tylko o to, co robił bezinteresownie. „Wtedy mu powiem – dyżurowałem w Arce” dodał – opowiada ks. Szewczyk.
Dwa niewielkie pokoje, w jednym z nich uwagę przyciąga duża tablica informacyjna z mnóstwem telefonów i adresów. – To nasza ściąga – zdradzają wolontariusze czuwający przy telefonie zaufania. Linia działa codziennie od poniedziałku do piątku w godz. od 16 do 20, oraz w piątki i soboty przez całą noc, do 6.00. W ciągu roku dzwoni tu od 400 do 2700 osób. – Czasami są bardzo trudne rozmowy, wręcz dramatyczne, bo dzwoni ktoś w głębokiej depresji i szuka ratunku. Wtedy wszystko waży się na granicy życia i śmierci. A niekiedy rozmowy polegają bardziej na słuchaniu niż dialogu, a czasami ludzie potrzebują konkretnej informacji, kontaktu do jakiejś instytucji – opowiada Krystyna Chruściel, wolontariuszka, terapeuta uzależnień. Tu, podobnie jak w poradni, nikt nie zostaje odesłany z kwitkiem. – U nas nie ma miejsca na „spychologię”. Najważniejszy jest człowiek i to, aby mu pomóc – dodaje ksiądz prezes.
Współczesny świat jest w ciągłym biegu. Tym większy szacunek należy się osobom, które mając takie same problemy jak my wszyscy, znajdują czas i ochotę, by bezinteresownie pomagać ludziom. I to nie przez rok czy dwa lata, bo wiążą się z „Arką” na długie lata. Ale dla nich to nie tylko zobowiązanie. – To ważny element mojego życia. Świadomość, że mogę swą wiedzę i możliwości wykorzystać w służbie drugiemu człowiekowi, pomóc mu radą i słowem – ma wielką wartość – dodaje D. Ciszek.
U Elżbiety Zięby droga do pomagania zaczęła się w domu rodzinnym, a później w harcerstwie. – I wynika ona ze złożonego w 1957 r. przyrzeczenia „Będę całym życiem służyć Bogu i Polsce...”. I tak już zostało. Moja posługa jest konsekwencją tamtych słów – dodaje E. Zięba. W ten oto sposób realizowane są słowa Jana Pawła II, który wielokrotnie podkreślał, że „Kościół ma towarzyszyć rodzinie”.
Dane teleadresowe
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |