Wołanie spod krzyża

Tej nocy tam był mój, nasz Kościół. Zarówno w grupce nazywanej „obrońcami krzyża”, w tysiącach młodych ludzi, którzy skrzyknęli się przez Internet, jak i w policjantach.

W nocy z poniedziałku na wtorek (9/10 sierpnia br.) pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie zgromadził się Kościół. Kościół katolicki w Polsce. Zgromadził się kolejny raz w ciągu ostatnich miesięcy. Tej nocy tam był mój, nasz Kościół. Zarówno w grupce nazywanej „obrońcami krzyża”, w tysiącach młodych ludzi, którzy skrzyknęli się przez Internet, jak i w policjantach. Nie ma w tym stwierdzeniu żadnej manipulacji, a tym bardziej nieprawdy. Nie trzeba być socjologiem religii, aby zorientować się, że zdecydowana większość zgromadzonych tam ludzi przyjęła chrzest w Kościele katolickim. Należą do wspólnoty Kościoła.

Ta noc pokazała, jak bardzo zagubieni są członkowie Kościoła katolickiego w Polsce. Pokazała, że skutkiem tego zagubienia jest ich ostre podzielenie – brak jedności nawet w odniesieniu do kwestii oraz znaków podstawowych i wydawałoby się jednoznacznych. Potrafią się kłócić o znak krzyża, dopatrując się w nim treści odległych od tego, czym on jest w istocie. Nie dostrzegają, że na tym krzyżu, o który toczą spór, zabrakło Jezusa Chrystusa. Nie tylko w dosłownym sensie braku „pasyjki”. To nie jest spór o znak miłości i zbawienia. To jest spór o instrument politycznej i ideologicznej walki. Noc na Krakowskim Przedmieściu pokazała, że ten wątły znak postawiony w przypływie emocji po wielkim nieszczęściu, jakie dotknęło członków Kościoła, jest nie tylko – jak powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik – „narzędziem przetargu polityków”. Ten krzyż jest znakiem bezradności i zagubienia milionów polskich katolików. Nie został postawiony jako wyraz silnej wiary w Bożą mądrość i symbol zaufania do Boga. Stanął jako wielki znak zapytania, skierowany nie tyle do Boga, ile do Kościoła. Bo to od Kościoła polscy katolicy oczekiwali po 10 kwietnia przez wiele tygodni odpowiedzi na pytanie o sens wydarzeń. Od swojego Kościoła czekali i wciąż czekają na odpowiedź w fundamentalnej kwestii „Dlaczego?”. Tymczasem w ostatnich miesiącach o wiele częściej słyszeli od swoich duszpasterzy na kogo mają głosować niż jak pojmować fakt, że muszą głosować przed upływem kadencji. Częściej słyszeli od niech sugestie, kto jest winien nieszczęściom w wymiarze ludzkim niż choćby tylko próby spojrzenia na sprawy z punktu widzenia Bożej ekonomii zbawienia.

Członkowie Kościoła katolickiego w Polsce są jak zagubione owce, które nie mają pasterza. Jezus, gdy widział ludzi w takim stanie, zaczynał ich nauczać. Nauczać, nie pouczać. Głosić Ewangelię, Dobrą Nowinę o zbawieniu, nie potępiać. Polscy katolicy zamiast słyszeć niosące wiarę, nadzieję i miłość nauczanie w kwestii krzyża, widzą sprzeczne zachowania. Gdy jeden arcybiskup wysyła księży, aby krzyż zabrali do świątyni, inny pisze list wspierający tych, którzy to uniemożliwili, a trzeci mówi, że aktualne wydarzenia są także wyrazem niezadowolenia ze stylu, w jakim prowadzony jest dialog ze społeczeństwem... Jak tu się dodatkowo nie pogubić?

W nocy z poniedziałku na wtorek na Krakowskim Przedmieściu byli obrońcy obecności konkretnego krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Byli przeciwnicy jego obecności. Byli policjanci, którzy rozdzielali te dwie grupy. Tam był Kościół. Mam jednak wrażenie, że kogoś zabrakło. Kogoś, kto ma w Kościele bardzo ważną misję do spełnienia.
 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie