Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukujesz w serwisie spotkania.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
„Trzeba uważać, by nie zniszczyć międzyludzkich relacji. Maszyna nie zastąpi człowieka. Telepraca to narzędzie“.
Szukamy innych, żeby wspólnie wzrastać duchowo, przebywać z ludźmi o podobnych wartościach, mieć w nich oparcie… A co, jeśli nagle spostrzeżemy, że wspólnota nas „obrosła”: zawładnęła naszym czasem, życiem, wolnością… To znaczy, że jesteśmy w sekcie.
Słowo „dom” dla wielu ludzi młodych nie niesie dziś pozytywnych skojarzeń i jest to wynik relacji w nim panujących. Tym ważniejsza jest refleksja dotycząca tego tematu, podjęta w wymiarze naukowym.
Wszystko, co dobre, nie kończy się, ale zmienia właściciela. Prawda ta dotyczy także rekolekcji, które przecież trwają tylko przez trzy dni i chociaż mogą być pełne wspaniałych chwil, to jednak zawsze przychodzi ta ostatnia Msza Święta, na zakończenie której uczestnicy słyszą: „Idźcie, ofiara spełniona”.
- Zryw był niesamowity. Nowi parafianie wybudowali kaplicę w dwa miesiące! Codziennie pracowało 50 osób - mówi ks. Andrzej Galiński, proboszcz parafii Matki Bożej Różańcowej w Luzinie.
Gorący całus, uśmiech, otwarte ramiona, a nawet pomalowany obrazek dla animatorów wspólnoty „Węzeł” są radością, która potrafi nie tylko skraść łzę, ale też dopiąć skrzydła do ramion.
Najważniejszą przyczyną rozwoju sekt jest duchowa niewiedza ich członków połączona z przekonaniem, że sami są najlepszymi ekspertami w sprawach wiary. Wspólnota może zacząć schodzić na bezdroża, jeśli zacznie odchodzić od wiernego wsłuchiwania się w nauczanie Kościoła, a zacznie ufać własnym odczuciom. To jeden z najniebezpieczniejszych konfliktów, bo ocierający się o autonomię sumienia.
Co tydzień do parafii na Tamce przychodzą kobiety, które chcą się modlić za swoje dzieci i wnuki.
Po wakacjach zachorowałam na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych i mózgu. Kilka miesięcy leżałam w szpitalu. Spośród znajomych, których miałam wcześniej, zostali przy mnie tylko ci, których poznałam na rekolekcjach. Dawali mi siłę, by następnego dnia otwierać oczy, uśmiechać się, walczyć z bólem – mówi Katarzyna Kusy.
To było jak uderzenie, uderzenie pioruna – wspomina Lidia Leśniewska. – Dopiero słowa s. Elżbiety, które usłyszałam w Łagiewnikach, otworzyły mi oczy i serce na zrozumienie cudu, jakim jest dla nas miłosierdzie Boże.