Na zakończenie oktawy Bożego Ciała, po procesji i błogosławieństwie eucharystycznym, święci się tu wianki.
Dla jednych to miejska legenda lub marketingowy chwyt, dla innych szansa. Wrak poniemieckiej łodzi podwodnej podgrzał emocje pasjonatów i rozpalił nadzieję na pomorski „złoty pociąg”.
Soczysta mięta, delikatne chabry, oszałamiająco pachnąca szałwia. Jedne splecione w mieszczące się na dłoni wianki, inne - w przewiązane wstążeczką bukieciki. Choć oktawa Bożego Ciała zniknęła z kalendarza ponad sześć dekad temu, zwyczaj święcenia wianków na jej koniec przetrwał w sercach wiernych i w niektórych parafiach.
To były jego miejsca. Wadowice i Kraków. Beskid, Bieszczady, Sudety, Tatry, ale także Mazury i Suwalszczyzna. Na piechotę, rowerem, na nartach, kajakiem. Samotnie i z grupą.
Szantrapy, Myszki i Popłocha nie peszą błyski fleszy. Obecność gapiów znoszą z cierpliwością i godnością, jak przystało na członków rodziny królewskiej. Tym bardziej że w grę wchodzą… marchewki.