Tym razem odwiedzamy miejsca, które przez ponad dwa stulecia należały do diecezji tarnowskiej. Są tak blisko, że grzechem byłoby ich nie przypomnieć.
Powstanie warszawskie nie pachnie. – Pamiętam tylko chlor, który uderzał w nozdrza, gdy wchodziliśmy do kanałów – mówi Barbara Kurkowiak, ps. „Kuczarawa” i „Basia”. Ten chlor wyżarł większość wspomnień.
Gór się nie zdobywa. Na górę się wychodzi i prosi się góry i Pana Boga, żeby z nich bezpiecznie zejść – przekonuje przewodniczka beskidzka Halina Haraf z Piwnicznej-Zdroju.
Po wyłączeniu światła zaczyna padać rzęsisty deszcz. Spore fale robią wtedy szczególnie nieprzyjemne wrażenie. Po chwili słychać charakterystyczny turkot wirnika. Kiedy maszyna z impetem spada do wody, zapada złowroga cisza…