To największy areszt w jednym z regionów na prowincji Filipin.
Zdjęcia: Jakub Szymczuk /Foto Gość

​Członkini wspólnoty neokatechumenalnej przy katedrze św. Augustyna w Cagayan de Oro na Filipinach przesłała zdjęcia, ukazujące dramat jej samej i innych ofiar supertajfunu.
zdjęcia: Iris C. Maglasan

​Oficjalny bilans tajfunu tylko w Cagayan de Oro to 1259 zabitych i 600 zaginionych. Ale właściwie nikt nie wie, ilu ludzi mieszkało w domkach nad rzeką. Ponieważ ginęli całymi rodzinami, nikt ich nie szuka. Nikt się też nie upomina o najuboższych, którzy osiedlali się w tej niebezpiecznej strefie. Im wyżej w górę, tym ziemia droższa. Tereny nad samą rzeką po tragedii zostały uznane za strefę śmierci. Tam życie już nigdy nie wróci. Tajfuny na Filipinach nie należą do rzadkości. Tak wielkiej tragedii można było jednak uniknąć, gdyby służby cywilne odpowiednio wcześniej zaalarmowały ludność.

Tajfun na Filipinach zmiótł całe wioski. Wciąż wielu ludzi potrzebuje pomocy. Są z nimi polscy misjonarze-marianie, jednak sami nie są w stanie sprostać rozmiarom tragedii. To od nich otrzymaliśmy poniższe zdjęcia wraz z prośbą o dalszą pomoc.
Widać na nich posiłek, przygotowany wraz z siostrami misjonarkami dla 300 osób. Wiodoczna na jednym ze zdjęć kapliczka z obrazem Matki Bożej to jedyna w całej miejscowości budowla, która ocalała. Są też fotografie z rozdawania wyprawek szkolnych dla 1,5 tys. dzieci oraz mleka dla pół tysiąca maluchów.