Listy zazwyczaj sprawiają radość. A już na pewno te wysłane do chorych dzieci. Dla nich są jak posłańcy nadziei.
Dramatyczna sytuacja w polskich hospicjach. Brakuje lekarzy, wolontariuszy i duszpasterzy. - Nie ma kto się opiekować chorymi - alarmuje ks. Marek Kujawski.
A nawet czasem – świata początek. Mimo to stomia budzi czasem lęk i panikę nie tylko u chorych.
DODANE 06.10.2011 00:15 załącznik
Samotnie wyruszył do Suwałk. W drodze towarzyszyła mu modlitwa o zdrowie dla chorej mamy. Adam Klimkiewicz, dwudziestolatek, w niespełna miesiąc pokonał 600 km.
Nie patrzą w oczy, nie chcą się przytulać, nie komunikują się z ludźmi - są inni, ale nie źli czy niewychowani. To chorzy na autyzm.
Dziś wąsko wyspecjalizowani lekarze nie zajmują się duszą chorego, tylko jego kolanem czy wątrobą. Po wykonaniu biurokratycznych powinności brakuje im na to czasu i sił.
Potocznie mówi się, że ktoś, kto odbiera sobie życie, ma chorą duszę. To część prawdy. Samobójstwo to też wynik choroby społeczeństwa.
Ujawniony przez Światową Agencję Antydopingową „państwowy system nielegalnego dopingu” w rosyjskiej lekkiej atletyce pokazuje, że sport może być tak samo chory jak polityka.
- Żonkile rozdawane przez wolontariuszy są symbolem nadziei, której potrzeba szczególnie w momencie, kiedy człowiek jest ciężko chory - mówi ks. Janusz Steć, dyrektor Caritas Archidiecezji Gdańskiej.