Dzieci ujeżdżały bujane konie, pchały drewniane kaczki lub terkoczące kółka, a kiedy kropił letni deszczyk, beztrosko ganiały po zielonej trawie. Wszystkiemu towarzyszyły stoiska z warzywami, owocami, swojskimi wyrobami i przetworami
Dzieci ujeżdżały bujane konie, pchały drewniane kaczki lub terkoczące kółka, a kiedy kropił letni deszczyk, beztrosko ganiały po zielonej trawie. Wszystkiemu towarzyszyły stoiska z warzywami, owocami, swojskimi wyrobami i przetworami
Katarzyna Matejek /Foto Gość

Głodny? Ugotuj ajntop

Katarzyna Matejek

GOSC.PL

publikacja 26.07.2015 06:00

Edukacja w wakacje? Czemu nie? Zwłaszcza taka, która do złudzenia przypomina najlepszą zabawę dla całej rodziny. Muzealnicy ze Swołowa przygotowali specjalny lipcowy program w Zagrodzie Albrechta.

W muzeum jak w domu

Dziecięca Zagroda to sprawdzony sposób na wakacje. – Program dla dzieci w wieku 4–10 lat organizujemy od początku powstania muzeum – wyjaśnia M. Lesiecka. Zapewnia, że dorobił się już rozpoznawalnej marki i ma stałych miłośników. Są rodziny, które w każdą lipcową niedzielę zaglądają do Zagrody. Z wyjątkiem Mikołaja, który płacze pod schodami, że nie chce na bryczkę, tylko na gokarty, nie zaznają nudy, bo każde ze spotkań ma inną tematykę. Tą przewodnią są kulinaria. Jako pretekstu do zapoznawania dzieci z etnografią używają opowiadań kolejno o nabiale, warzywach, owocach i ziołach.

– Poprzez spotkania edukujące pokazujemy, że można spędzać wakacje inaczej niż przy tych wszystkich oszałamiających grach, którymi są wypełnione promenady miasteczek nadmorskich – zachwala projekt M. Lesiecka. Koordynatorka zauważa, że do Swołowa przywożą swoje pociechy rodzice, którzy świadomie zaciekawiają potomków światem z przeszłości. A zarazem budują trwałe więzi, towarzysząc dzieciom, gdy one się uczą. Zagroda Dziecięca udowadnia, że nawet w muzeum można odnaleźć cząstkę życia rodzinnego.

Prosto, czyli zdrowo

Dlaczego warto pokazywać, jak ktoś żył kilkadziesiąt lub kilkaset lat temu? – Żeby nabrać szacunku do własnej osoby – wyjaśnia M. Lesiecka. – Dziś odżywiamy się byle jak. Ludzie, którzy tu gospodarzyli, żyli w zgodzie z naturą. To im pomagało szanować samych siebie. A także ziemię, jej płody, bo to było ich podstawowe jedzenie. Dziś marnujemy go zbyt dużo.

Od lat mówi się w Polsce o konieczności zmiany nawyków żywieniowych dzieci i młodzieży. Fastfoodowe posiłki, chipsy w szkolnych sklepikach, przesłodzone do granic możliwości napoje. Coraz więcej dzieci ma nadwagę. Jak wynika z badań, te otyłe są zagrożone cukrzycą bardziej niż dorośli, mają problemy z rozwojem układu kostnego, ze skórą. Odnotowano w Polsce powrót próchnicy. Muzealnicy ze Swołowa zamiast złe nawyki piętnować, pokazują, jak atrakcyjne jest dawne proste jedzenie. W zagrodzie jest wręcz bajkowo od świeżych warzyw, kwiatów i ziół. Dzieciom się tu podoba. Faustyna i Julka wyciągają rzodkiewki z ziemi, myją je i jeszcze mokre chrupią. Franek bierze z półmiska wydrążoną marchewkę i zastanawia się: zagrać na niej jak na fujarce czy ją zjeść? A Maja rozrywa z impetem strąki zielonego groszku. A chipsy? Odchodzą do lamusa.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona

aktualna ocena | 5,0 |
głosujących | 13 |
Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super

Reklama

Reklama

Autopromocja