Lwowiacy czują się tu jak w domu, ale miasto ciągle pozostaje w cieniu Krakowa. Czas wyłowić tę galicyjską perłę, jaką jest Tarnów.
Z pewnością przyjazny był galicyjski klimat tego miasta i podobieństwa architektoniczne. Nawet tutejszy dworzec kolejowy wzorowany jest na lwowskim. Jednak Tarnów to miasto, w którym ścierają się wpływy wielu kultur: słowackiej i ukraińskiej, austriackiej i węgierskiej. Przed wojną 45 proc. mieszkańców stanowili Żydzi, ale z Holocaustu ocaleli tylko nieliczni. Dziś z XVII-wiecznej synagogi pozostała jedynie bima – miejsce, gdzie czytano Torę. Stoi w otoczeniu odrapanych budynków z wąziutkimi balkonami, na których suszy się kolorowe pranie. W ruinach świątyni małe dziewczynki odbijają piłkę. Na placu przesiadują grupki Romów.
Polichromia na renesansowej kamienicy w rynku.
Niepokojący krzyż
W Tarnowie urodził się Roman Brandstaetter, którego pomnik znajduje się na rogu Wałowej i Rybnej. Pisarz ubrany jest w beret i trzyma w ręku fajkę. Na figurze naturalnej wielkości wyryto fragment jego „Pieśni o Bożych zegarach”: „(…) nic się nie dzieje przedwcześnie,/ I nic się nie dzieje za późno,/ I wszystko się dzieje w swym czasie”.
„W swoim czasie” dokonało się też nawrócenie pisarza z judaizmu na chrześcijaństwo. Jednak początki tego procesu pisarz wiązał z rodzinnym miastem, a konkretnie z XIX-wiecznym wizerunkiem Jezusa ukrzyżowanego, umieszczonym na ścianie tarnowskiej katedry: „Niekiedy, gdy sam szedłem ulicą Kapitulną i przechodziłem obok krzyża, wiszącego na wschodnim murze katedry, ostrożnie rozglądałem się dokoła – dlaczego? – czy ktoś nie widzi, ukradkiem uchylałem czapkę i zawstydzony przyspieszałem kroku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |