O Kościele swoich marzeń w ankiecie dla KAI/Rzeczpospolitej mówią osoby publiczne. Stawiamy pytanie: jaki jest Kościół marzeń internautów? Zapraszamy do komentowania.
Marzy mi się Kościół, który się nie boi:
Boi się natomiast, że budując wspaniałe świątynie i pomniki, zabiegając o splendor, uznanie i wpływy, chodząc w powłóczystych szatach i jeżdżąc niezgorszymi brykami – utraci jednego, jedynego, zagubionego Kowalskiego, który bezradnie oczekiwał pomocy. On kiedyś oskarży nasz Kościół – mój Kościół. I będzie miał rację!
S. Barbara Chyrowicz, etyk, profesor KUL
Zatrzymałem się niedawno w przepięknej, średniowiecznej katedrze w Orvieto. Pomyślałem, że to właśnie jest mój Kościół: wyzbyty wszelkich ozdób, pozwalający mi rzeczywiście się skupić i oddać głębokiej refleksji, nie zaś podziwiać złoto, feretrony, obrazy.
Dla człowieka teatru każda teatralizacja w „życiu” czy przeradzanie się liturgii w spektakl jest strasznie drażniąca. Epatowanie widza to jest powinność teatru.
Chciałbym usłyszeć od kapłana jedynie wrażliwą, gorącą interpretację Ewangelii. Niekiedy doznawałem czegoś takiego na prowincji krajów latynoskich: skromność i skupienie wyłącznie na Słowie Bożym. I to jest mój Kościół. Ale rzadko odnajduję go w Polsce. Czasami podczas kazania słyszę słowa politycznej agitacji, co tak mnie wyprowadza z równowagi, że – bywa – wychodzę z Kościoła.
Chodzę na Msze sprawowane po łacinie. Przypomina mi to czasy, gdy byłem ministrantem. Łacina dała mi poczucie tajemnicy, które – tak bym to ujął – pogłębia moją wiarę w tajemnicę wiary.
Dla mnie wiara „mieszka” nie w największej na świecie figurze Chrystusa, lecz w maleńkiej kapliczce w moim wiejskim ogrodzie, w Chrystusie bolejącym, który tam stoi.
Jerzy Stuhr, aktor
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |