O Kościele swoich marzeń w ankiecie dla KAI/Rzeczpospolitej mówią osoby publiczne. Stawiamy pytanie: jaki jest Kościół marzeń internautów? Zapraszamy do komentowania.
Norwid jak zwykle jest bezbłędny. W wierszu pt. „Rzeczywistość i marzenia” pisze: „W trzeźwej trwaj mierności”. Bo niebezpiecznie jest poddać się marzeniom, które nas źle nastawiają do tego, co mamy już teraz.
Kierując się podobną intuicją, Jacques Maritain następująco przeciwstawiał sobie jednostronność myślenia lewicowego i prawicowego: Radykalne niezadowolenie z tego, co jest, i marzenie o tym, że wszystko można by urządzić idealnie – to myślenie charakterystyczne dla ludzi lewicy. Ludzie prawicy myślą odwrotnie: Budujmy na tym, co jest, i pogódźmy się z tym, że zło w naszym świecie jest nieusuwalne.
A trzeba tak, jak radzi Norwid: „Nie powiem: przestań” (w sensie, Nie powiem: porzuć swe marzenia). „Ale jej powiem: W trzeźwej trwaj mierności”.
O jakim Kościele marzę?
Spróbuję pokazać to na konkretnym przykładzie. Marzę o tym, żeby katolickie rodziny były naprawdę wspólnotami wiary. Jeśli jednak prawda jest taka, że tylko w co dziesiątej katolickiej rodzinie panuje duch prawdziwie religijny – i tak się z tego cieszę. I staram się przyczynić do tego, żeby może przynajmniej w jakiejś jeszcze jednej rodzinie wiara znalazła się naprawdę na pierwszym miejscu.
O. Jacek Salij OP, teolog, duszpasterz, pisarz
Nie jest mi potrzebny „Kościół moich marzeń”, nie mam zamiaru prorokować na temat „Kościoła przyszłości”. Pamiętam wiele tekstów na ten temat – zwłaszcza tych pisanych w latach 60. i 70. wieku XX – i drżę, żeby nie popełnić niczego tak śmiesznego jak tamte wyobrażenia, które zresztą pozwalały oderwać się „duchowi soboru” od litery Vaticanum II – i uciekać od rzeczywistości.
Wciąż odkrywam w Kościele rzeczy, które dla mnie są nowe. Chciałbym, żeby Kościół żył i w liturgii, i w teologii, i w pobożności domowej wszystkimi swoimi epokami – żeby na każdym kroku silne było poczucie „świętych obcowania”. Żeby żywsza była obecność duchowości monastycznych, zwykle o głębszym oddechu, potężnym realizmie nadprzyrodzoności.
Żeby Kościół mógł ofiarować narodom naukę moralną wolną od konformizmu względem możnych tego świata, swoją jedność – wszystkim ofiarom rozłamów z przeszłości, a na co dzień żyć z przekonaniem, że największym darem jaki może ofiarować ludziom, jest ta wiara, która daje życie wieczne…
I jeszcze drobna, ale ważna sprawa: żeby księża, których wciąż mamy w Polsce tak dużo, byli znowu widoczni na ulicach jak znaki na rozstajnych drogach; zamiast pozować do zdjęć w kalendarzach.
Paweł Milcarek, filozof, publicysta, założyciel kwartalnika „Christianitas”
Kościół z marzenia nie jawi mi się bynajmniej jako antyteza Kościoła realnego istnienia, dlatego mojego opisu Kościoła marzeń nie należy odczytywać jako jakiegoś „wotum nieufności” względem rzeczywistości kościelnej tu i teraz.
Kościół jest rzeczywistością bożo-ludzką; bytuje na styku ziemi i nieba. Jest Domem Bożym, a dzięki temu prawdziwie ludzkim, bo tylko Bóg umie być w pełni ludzki, w Kościele i przez Kościół. Marzę, aby ludzie, także wierzący, coraz bardziej odkrywali tę prawdę – dar Kościoła jako domu ze wszystkimi tego, jakże bogatymi nie tylko w tradycji polskiej, konsekwencjami.
Marzę, by sam Kościół – to znaczy my wszyscy – coraz bardziej odkrywał swą tożsamość i coraz pełniej stawał się tym, czym jest Kościół – wspólnotą ukierunkowaną na Boga i człowieka. I cieszę się, widząc, że te marzenia chyba się spełniają, co istotne na poziomie większości parafii.
Bo Kościół nie jest abstraktem – ludzie doświadczają go, tak w wymiarze lokalnym jak i uniwersalnym, przede wszystkim poprzez parafię. I tam najczęściej budowniczowie Kościoła – jego duchowej i materialnej przestrzeni – kładą swoją cegiełkę; obyśmy my wszyscy położyli ją właściwie, ofiarnie, z pietyzmem, z miłością.
Bp Wiktor Skworc, biskup tarnowski
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |