Żaden pan! Brat Mirek jestem, tylko taki bez habitu – śmieje się na powitanie. Spod finezyjnego kubraka wystaje koszula w arabskie wzory. Rzeczywiście, żadne „oficjalności” do brata Mirka nie pasują. To chodząca Boża radość. – Siostro, pokażę ci coś – mówi.
Berło z mopa
Szerokie schody kapucyńskiego zakonu wiodą raz w górę, dwa razy w dół. Wąski korytarz i jesteśmy. Jadłodajnia przy ul. Miodowej. Królestwo brata Mirka. Zamiast berła ma mopa, a królewskie jabłko zastąpił mu talerz gorącej zupy. Od roku pracuje w klasztornej stołówce. Największy ukrop jest przed południem. Rano pomaga w kuchni: to ziemniaki obierze, to w garach zamiesza. W porze obiadu nosi na stołówkę wielkie kotły z rosołem, rozstawia na stolikach chleb, nalewa zupę, herbatę i rozdaje numerki. - Codziennie przychodzi tu 200 osób. Wchodzą na dwie tury, bo wszyscy chętni się nie mieszczą. Już po obiedzie. Krzesła poustawiane na stolikach, trzeba tylko podłogę na mokro umyć – opowiada. Ale tak naprawdę prawdziwe królestwo brata Mirka jest niedostrzegalne dla oczu. - W jadłodajni mają panować Boże zasady. Bo to jest dom Ojca, a nie jakaś speluna. Dlatego chcę doprowadzić do jedności bezdomnych, kuchni i zakonu - wyjaśnia brat. – Chodzi mi o to, abyśmy wszyscy żyli w duchu Ewangelii.
Nieśmiertelniki dla bezdomnych
Kapucyni służą tu bezdomnym od co najmniej stu lat. Na Miodowej, w barokowym kościele Przemienienia Pańskiego, kończą się właśnie rekolekcje. W tym roku zakonnicy postanowili wręczyć bezdomnym nieśmiertelniki, blaszki na łańcuszkach, z imieniem i nazwiskiem. - Bo oni są nieśmiertelni. Wielu z nich nie myśli o śmierci. Żyją z dnia na dzień pogrążeni w beznadziei. Chcemy im przypomnieć, że w niebie czeka na nich lepsze życie – wyjaśnia brat Piotr Wardawy, kapucyn. Łańcuszek i zawieszona na nim blaszka ma jeszcze adres kościoła na Miodowej. I krótką modlitwę: „Jezu, zbaw mnie”, która ma im przypomnieć, do kogo wołać w godzinie śmierci. – W ubiegłym roku na cmentarzu Południowym w Warszawie pochowano aż 36 osób w bezimiennych grobach – mówi brat Piotr.
Bo post może najwięcej
Nieśmiertelniki, po które zgłosiło się już kilkadziesiąt osób, mają więc nie tylko służyć ewangelizacji, ale też pomóc w ustaleniu tożsamości bezdomnego. - Bezdomni chcą coś mieć: krzyżyk, medalik z rekolekcji traktują jak świętość. Mogą wszystko stracić, ale o te święte rzeczy walczą. Bo im się kojarzą z miłością i dobrem, z Bogiem. Nieśmiertelnik to też taki znak – mówi brat Piotr.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |