Każdy z nich ma swoją opowieść. Dla ks. Krzysztofa rozpoczęła się pewnego zimowego dnia, gdy wyruszył po kolędzie. Jedna z rodzin namówiła go, by wybrał się do szkółki jazdy konnej. Potem pojawił się pomysł z Licheniem i... zaczęło się.
Ułani, rycerz i inni
Wielu uczestników spotkań w Koczurkach ma spore „końskie” doświadczenie, ale nie wszyscy. W kwietniowym spotkaniu wzięły udział dziewczyny, które niedawno nauczyły się jeździć. Większość jeździ rekreacyjnie, choć są i osoby o zamiłowaniach... militarnych. – U mnie miłość do koni wiązała się choćby ze studiami – kończyłem zootechnikę – mówi Jacek Chodorowski. – Moja koleżanka prowadziła stajnię. Kiedy zbankrutowała, wszystkie konie trzeba było sprzedać. Dwóch nikt nie chciał kupić, koleżanka uprosiła mnie, żebym je wziął. Przyjąłem je, ratując od rzeźni. Tak się zaczęło. Teraz mam już sześć koni. Trochę jeździłem na rajdy konne, a na konną pielgrzymkę do Lichenia wybieram się w tym roku po raz pierwszy, za namową ks. Krzysztofa. Wiem, że będzie to wymagało sporo wysiłku...
- Od ponad 20 lat jestem członkiem Bractwa Rycerskiego zamku Chojnik, uczestniczę w turniejach rycerskich, także europejskich – mówi pan Witold. – Żeby być prawdziwym rycerzem, trzeba jeździć konno. Koń to dla mnie dopełnienie rycerskiej pasji, w siodle siedzę już od kilkunastu lat. Od jakiegoś czasu włączyłem się także w ruch ułański, gdzie mamy intensywne cotygodniowe treningi. Mają one duże znaczenie dla mojego konia, klaczy imieniem Salwa, która jest młoda i musi wiele się jeszcze nauczyć. Prawdopodobnie w tym roku pojedzie do Lichenia. Panu Witoldowi zdarzało się już występować jako rycerz w gonitwie, by chwilę potem szybko się przebrać i brać udział w szarży ułańskiej pod Krojantami. Podkreśla, że rycerskie grupy, rozkwitające po 1989 r., przyczyniły się do ożywienia wielu zamków, przypomnienia dawnych zwyczajów.
Ludzie związani z pielgrzymką do Lichenia i z Koczurkami też chcą podtrzymywać jeździeckie, kawaleryjskie tradycje. Ks. Krzysztof dodaje, że prawdopodobnie niedługo w bazylice garnizonowej pw. św. Elżbiety we Wrocławiu jedna z kaplic zostanie poświęcona jeździectwu polskiemu. Znajdą się tam wizerunki patronów koniarzy – św. Jerzego, św. Marcina i św. Huberta.
Przygoda, modlitwa, historia
Ks. Krzysztof Dorna SDS
– Szczególny charakter nadaje naszej pielgrzymce do Lichenia troska o konia – gdy człowiek zmęczony dojedzie do bazy, nie może od razu odpocząć, ale najpierw musi zadbać o zwierzę – nakarmić, przypilnować, także w nocy, gdy mamy wachty. Dzień również zaczyna się od karmienia koni. Potem jeszcze się je czyści, siodła. To koń wyznacza dynamikę drogi.
Bogdan Golian
– Pierwsza pielgrzymka to była nieco szalona wyprawa. Wszystko wieźliśmy ze sobą (teraz większość rzeczy wiezie samochód). Spaliśmy w śpiworach, gdzie popadnie. Kiedyś noc spędziliśmy na jakichś starych reklamach, na których położyliśmy koce. Myliśmy się w zimnej wodzie pod kranem na dworze; zdarzyło nam się pobłądzić. Była to niesamowita, niepowtarzalna przygoda. Jechałem wtedy na koniu kolegi, teraz mam swoją 6-letnią kobyłkę. Konie to moja pasja.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |