Wierzyć znaczy powiedzieć „tak” objawiającemu się Bogu. Niby proste, ale…
Po co w Mszy Wyznanie wiary i modlitwa wiernych? Czy przypadkiem nie przyklejono ich w tym miejscu, bo gdzieś wypadało je upchnąć? Nie. To odpowiedź na usłyszane Słowo Boże.
Wierzę w Boga Ojca, Jego Jednorodzonego Syna, w Ducha Świętego. Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów, oczekuję wskrzeszenia umarłych, i życia wiecznego w przyszłym świecie. Amen. Tak, wierzę Temu, który do mnie mówi i oświeca mój umysł, abym mógł zrozumieć. Przecież Jego słowa są samą prawdą. Jego rady – największą mądrością. Jego obietnice - moją największą nadzieją. Wierzę w Jego Kościół, choć niekoniecznie w kapłana sprawującego Eucharystię. Wierzę, że Bóg jest dobry i mnie, niegodnego weźmie kiedyś do siebie. Amen. Potwierdzam całym sobą. Tak, wierzę, Boże.
Wierzyć znaczy powiedzieć „tak” objawiającemu się Bogu. Ale nie tylko intelektem. Całym sobą. Wierzyć Bogu to zaufać Mu i przylgnąć do Niego. Przyjąć to, co mówi i w tym świetle widzieć wszystkie sprawy. Naprawdę wszystkie.
Dlatego kolejną po wyznaniu wiary odpowiedzią na usłyszane Słowo Boże jest modlitwa. W różnych potrzebach Kościoła, świata czy poszczególnych ludzi. Od tego zaczynam. Na więcej przyjdzie czas, gdy na koniec Mszy usłyszę, że jestem posłany. Ale już teraz, podczas zgromadzenia Bożego ludu, podczas spotkania z Bogiem, wypełniam to, do czego dzięki Bożej łaskawości zostałem powołany: wstawiam się przed Wszechmogącym za moimi braćmi. Wszak na mocy chrztu zostałem kapłanem. Teraz jest okazja, moim obowiązkiem jest wstawiać się za nimi spełniając przy okazji ważny uczynek miłosierdzia.
Wszystkich spraw nie sposób ogarnąć. Zwłaszcza podczas Eucharystii. Trudno byłoby podczas Mszy – jak błogosławiony Jan Paweł Wielki – brać karteczki z intencjami i zanosić wszystkie polecone sprawy do Boga. Ale zawsze można pomodlić się choć za niektórych. Najpierw więc za Kościół. Aby chciał odważnie realizować to, do czego Bóg go w dzisiejszym Słowie wzywa. Podobnie za cały świat. I w innych, nienawiązujacych już do czytań potrzebach. Przecież problemy ludzkie bywają różne, a ja wszystko mam widzieć w świetle Jego nauki. I chorych, i głodnych, i bezrobotnych. Skrzywdzonych, opuszczonych, skruszonych grzeszników, ale i takich, którzy grzechu nie widzą albo w zatwardziałości serca szydzą z Bożego miłosierdzia. No i zawsze jeszcze trzeba się pomodlić za zmarłych. Oni tego potrzebują. By w dniu, w którym Bóg ich wskrzesi naprawdę mogli żyć w lepszym świecie.
Nie zapominam też o modlitwie za mnie i zgromadzonych ze mną na Eucharystii. Byśmy usłyszane słowo, to słowo, które bywa jak rozcinający wszystko miecz, mieli odwagę wprowadzać w życie. Bo samo słuchanie jeszcze wiarą nie jest. A… jak to było… bez wiary nie można podobać się Bogu, prawda?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |