Po sześcioletnim pobycie w Kamerunie ks. Zenon Sala myślał, że poznał wszystkie zakątki swojej parafii. Do czasu, aż spotkał pewnego katechistę.
Archiwum ks. Zenona Sali W październiku w Kamerunie będą wybory prezydenckie. Mieszkańcy dostali koszulki z wizerunkiem kandydata Halo i halo
– Na misjach w Kamerunie jestem od sześciu lat. Mówi się, że aby z tubylcami dobrze pracować, trzeba ich poznać i zacząć myśleć tak jak oni. Ale to jest niemożliwe. Misjonarze, którzy są dłużej ode mnie, przekonują, że myśleć tak jak Afrykanie – to znaczy niestety cofać się – twierdzi kapłan. – Świat idzie dla nich za szybko do przodu. Stawia im wymagania, które są ciekawe, ale za trudne. Ci, którzy mają telefony komórkowe, porzucili szkoły. Stają się analfabetami. Już osiągnął coś, ma telefon komórkowy, czego mu więcej potrzeba? Przecież ma kontakt ze światem.
Poza tym w Kamerunie nie ma zbyt wielu szkół średnich czy zawodowych. – W tym roku państwo przyrzekło zbudować szkołę średnią na naszym terenie. Wszyscy na to czekamy – mówi ks. Zenon. – Mamy nadzieję, że będzie to szkoła zawodowa, która pomoże zdobyć wykształcenie i zawód. Bo przecież wysyłając kogoś do miasta, trzeba zapłacić stancję, a na to ludzie są jeszcze za biedni.
Coraz więcej jego parafian ma komórki. Z prądem jest krucho, więc ludzie przychodzą ładować aparaty do misji. Do niedawna nie było zasięgu, teraz dzięki ks. Mirosławowi Bujakowi, także misjonarzowi z naszej diecezji, już jest. – Do roku 2010 nie było żadnego telefonu komórkowego we wsi. Ale Mirek bez swojego aparatu się nie rusza. Przyjechał do mnie i mówi, że to niemożliwe, by w tym regionie nie było zasięgu. Zaczął chodzić z tymi swoimi urządzeniami. I znalazł. Okazało się, że zasięg jest między domem sióstr a plebanią. Teraz, ponieważ moi parafianie bez problemu mogą połączyć się z miastem, gdzie mieszkają ich rodziny i najbliżsi, dzień i noc przychodzą, a człowiek spokojnie spać nie może, bo cały czas halo i halo. Plebania nie ma okien, więc jak mówią, to wszystko słychać. Poza tym zasięg nie zawsze jest dobry, więc trzeba czasami się wydrzeć. Byłem u Mirka i podziękowałem mu za to, że od roku nie mogę spać – śmieje się misjonarz.
Ksiądz Zenon Sala zżył się ze swoimi parafianami. Przyznaje, że w Kamerunie jest mu dobrze, aczkolwiek myśli o powrocie do Europy. – Tam jest już wystarczająco dużo księży, choć miejscowi nie chcą pracować w buszu, chcą pracować w mieście, tam gdzie są asfalt, samochody, internet, mieszkania, no i kontakt z ludźmi. Większość księży pochodzących z naszej diecezji studiowała na Zachodzie, część nie wróciła, a ci, którzy powrócili, są już „kimś” i wolą żyć poza buszem – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |