• niewielka
    18.12.2007 03:17
    Kiedyś, kiedy byłam dzieckiem, nie było sklepów czynnych w niedzielę, czasem to się zdarzało ale sporadycznie. Gdy nastały czasy marketów czynnych w "świątek, piątek i niedzielę" to idąc w niedzielę do sklepu, bo czegoś zapomniałam, czułam sie strasznie zażenowana, bo myślałam o sobie że jakaś ze mnie niezaradna gospodyni bo czegoś mi zabrakło. Poza tym (ale to chyba tylko mi sie wydawało) miałam wrażenie że pracownicy sklepu patrzyli na klientów jak zło konieczne. Teraz już po kilku latach też często czuje zażenowanie idąc do sklepu w niedzielę więc staram sie tego unikać i a jak już muszę to tylko w ostateczności. Kiedy pracowałam w sklepie i musiałam też pracować w niedziele, było mi przykro, że zamiast iść sobie spokojnie z rodzinką do kościoła,odpocząć i nacieszyć się wolnym dniem. Gdyby sklepy nie były czynne w niedzielę, to wielu ludzie znów byli by bardziej zorganizowani bo powoli tracą już zdolność robienia "zapasów na kilka świątecznych dni" . No i może częściej by odwiedzali znajomych, bo teraz dla rozrywki chodzą po sklepach.
  • mara
    11.12.2007 14:23
    nie lubie jak jest handel w niedziele
  • MARIA KOT
    08.12.2007 23:22
    TYSIĄC RAZY NIE DLA HANDLU W NIEDZIELE NAZYWAMY SIĘ PONOĆ W 95 % KRAJEM KATOLICKIM CZY MOŻNA TAK POWIEDZIEC WIDZĄC TŁUMY "KATOLIKoW"SPIESZĄCYCH PO NIEDZIELNEJ MSZY ŚW NA "SPACER" DO SUPERMARKETU
  • Dariusz Kłopotowski
    20.11.2007 17:39
    Wolałbym by nie zakazywać ludziom np. handlu w niedzielę i dni świąteczne i nie tylko handlu. Ale żeby społeczeństwo zwłaszcza takie uważające się za chrześcijańskie samo wiedziało co kiedy można/wypada robić. Może taki zakaz jest jakąś formą wychowania takiego społeczeństwa, zwrócenia uwagi na dany problem to jestem za zakazem. Zakaz jako forma wychowacza działa natychmiastowo. Edukacja społeczna natomiast przebiega bardzo powoli. Czasem przez kilka pokoleń zwłaszcza w obecnych czasach gdy jesteśmy karmieni papką medialną mówiącą że mi wszystko się należy i tylko mi. Myślę, że handel w niedzielę ma głębszy sens niż tylko chęć zysku. Jest to forma zniewolenia człowieka przerobionego na konsumenta. Za tym wszystkim skryta jest odwieczna walka o dusze ludzkie. Więc skoro nie można inaczej to całym sercem jestem za zakazem i głośnym mówieniem, że tak nie powinno być, że chociaż jeden dzień należy spedzać wspólnie z rodziną i to nie w sklepie. Nie możemy pozwolić szantażować się utratą pracy przez sprzedawców bo to nieprawda i wielkie oszustwo. Nie możemy ulegać też szantażowi, że skoro sklepy nie pracują to też nie powinny szpitale, straż pożarna, policja, komunikacja czy też wreszcie księża. To są przecież różne sprawy. Zdarzało się kupować w niedzielę ale tego już nie robię. Skoro mamy demokrację głosujmy "nogami".
  • jp
    18.11.2007 15:03
    "... w siódmym dniu Bóg odpoczął..." Niedziela jest DNIEM PAŃSKIM, przeznaczonym na modlitwę, odpoczynek i pogłębianie więzi z Bogiem i bliskimi. Czy pozostałych 6 dni to mało na wszystkie inne zajęcia? Czy w niedzielę zakupy są niezbędne do przeżycia? Na pewno NIE.
  • toughluck
    17.11.2007 20:39
    Witam! Pracuję w sklepie specjalistycznym, w tym również w niedziele. Klienci przychodzą w niedziele wyłącznie po to, żeby sprzętem się pobawić, podotykać, sprzedaż niedzielna to, wbrew temu, co twierdzą właściciele sklepów, ledwie 5-10% tygodniowego utargu. Piątkowy i sobotni utarg to razem około 40% utargu tygodniowego, więc o ile mogę uwierzyć w argument o 40-procentowym utargu w weekend, o tyle NIEUCZCIWE jest wtrącanie w to niedzieli. Nie analizuję przychodów samych marketów, bo rzeczywiście widać w nich ruch, ale klientów jest mniej, niż w piątki i w soboty. Sklep, w którym pracuję, jest w hipermarkecie. Na szczęście właściciele sieci doskonale rozumieją brak potrzeby handlu niedzielnego i w sklepy niezależne od centrów handlowych są w niedziele zamknięte. Oczywiście centrala również jest zamknięta w niedziele, co przekłada się na komfort obsługi klientów -- w niedzielę nie da się załatwić chociażby rabatu, więc klienci I TAK MUSZĄ przyjechać na zakupy w inny dzień. Twierdzenie, że zaczną się zwolnienia jest równie absurdalne, co nieuczciwe. Obecnie brak jest pracowników do pracy w sklepie i widać to od razu. 1. Pracownicy fizyczni, którzy są konieczni, to w dużej mierze osoby zatrudnione dorywczo. Te osoby zajmują się wyłącznie wykładaniem towaru na półkę i ewentualnie skierowują w inne miejsca, nie potrafią udzielić odpowiedzi nawet na proste pytania. 2. Niektóre działy mało specjalistyczne narzekają na brak pracowników. W większości marketów dział piekarniczy, mięsny, wędliniarski i rybny mają przynajmniej jednego pracownika, w ruchliwsze dni trzech-czterech. Ale już dział owocowo-warzywny -- nie. Kolejka do wagi to przynajmniej dziesięć osób. Niektóre sklepy z tego powodu już zlikwidowały wagi na stoiskach owocowo-warzywnych, ważąc produkty w kasach (co oczywiście prowadzi do zubożenia oferty). Oczywiście nie ma co marzyć o jakiejkolwiek radzie w zakresie kupowanych owoców -- jabłko to jabłko i może być zielone (drogie) lub kolorowe (tanie). Nie ma dla pracowników różnicy w odmianach, co zaobserwować można przy wykładaniu owych nieszczęsnych jabłek -- każda odmiana trafia do nie swojej przegródki (Granny Smith, te zielone, jako droższe, ale też mocno odróżniające się, jako jedyne trafiają do właściwych przegródek). 3. Brak jest pracowników działów specjalistycznych. By uzyskać w jakikolwiek dzień (nie tylko w niedzielę) poradę, trzeba naczekać się, bo zwykle jest to tylko jeden pracownik, często nie ma go wcale. Na pytanie, który telewizor kupić, większość z nich bezradnie rozkłada ręce. Pytając o subtelne różnice większość z nich nie potrafi odpowiedzieć. Brak kompetencji wynikający ze "świeżości" pracowników -- wielu z nich zatrudnionych tymczasowo. 4. Kasy notorycznie puste. W piątek, sobotę i niedzielę, obłożonych jest na raz zwykle zaledwie 20-30% kas! Tworzą się kolejki na kilkadziesiąt metrów, ludzie czekają w nich nierzadko po pół godziny. 5. Przed sklepem są plakaty zapraszające potencjalnych pracowników do złożenia podania. Tacy ludzie przyjmowani są "na pniu". Mimo to, jest ich garstka, a zauważa się, że jest więcej chętnych do zwolnienia się, niż do zatrudnienia. Działy specjalistyczne (RTV, AGD, auto, ogród) się zmniejszają, wkrótce zapewne znikną. I gdzie tu jest miejsce na straszenie zwolnieniami, jeśli pracownicy działu RTV pytają klientów (sic!), czy by nie chcieli przyjść pracować??? 6. Zamykając sklep w niedzielę doprowadzi się do WIĘKSZYCH zysków. Powód? Bardzo prosty. Sklepy były zamknięte 1. i 11. listopada. Nigdy jeszcze nie widziałem takich tłumów w środę (31. października), piątek (2. listopada), sobotę (10.), czy poniedziałek (12.)! Czyli ludzie jednak przyszli na zakupy w inny dzień! Czyli prawdopodobnie przychód nie spadł. Teraz koszty. Zamykając sklep w niedzielę można: wyłączyć klimatyzację/ogrzewanie, wyłączyć 90% oświetlenia, wyłączyć komputery kasowe, wyłączyć piece na dziale garmażerii i w piekarni, wyłączyć prezentowane artykuły RTV. Jeśli nawet w tym dniu zużycie energii wyniesie aż 15% normalnego zużycia energii (wyłącznie lodówki i zamrażarki), to uda się zmniejszyć jej koszty o 12% (koszty wody i mediów całkowicie wyłączonych o 14%). W tym szaleństwie jest oczywiście metoda. Niezależnie od wszystkich akcji, potrzebne jest "chwycenie za mordy". I to najlepiej od razu ustawowo. Dlaczego? Jeśli wyobrazimy sobie, że któraś sieć zostanie (z braku pracowników) zmuszona do zamknięcia sklepu w niedzielę, potencjalni klienci wybiorą się do konkurencji. Dlatego względy, które zmusiłyby ich do zamknięcia sklepu w jeden dzień w tygodniu, prędzej wywołają zamknięcie sklepu np. w środę lub w czwartek. Jakkolwiek zbawieniem byłoby dla dużych sieci ustawa zakazująca handlu w niedzielę, o tyle musi to nastąpić odgórnie.
  • sanel
    16.11.2007 18:43
    W 100% popieram tą akcję bowiem miałem tą nieprzyjemność pracy w weekendy...porostu tragedia i nikomu nie życzę. Unikam jak tylko mogę kupowania w niedzielę
  • trzeżwo myslaca Polka
    11.11.2007 18:20
    Popieram akcje "W niedziele nie kupuję" - jestem za tym aby ten dzien był Świętym Dniem dla wszystkich ludzi - to Dzień Pański - nie bądźmy złodziejami - nie kradnijmy tego co nalezy do Boga - dał nam sześć dni do pracy - bądźmy Mu wdzieczni.
  • Basia
    11.11.2007 15:17
    popieram całym sercem, ludzie, którzy pracują w niedzielę w sklepach i są chrześcijanami to współcześni niewolnicy
  • BEATA Z CHEŁMA
    09.11.2007 16:04
    Sama nie kupuję i jestem przeciw robieniu zakupów w niedziele i inne święta... Obecnie prawie wszędzie przed dniem świątecznym do godz. 22.00 otwarte są sklepy i można się zaopatrzyć w potrzebne produkty wcześniej a nie czekać do niedzieli. Mieszkam koło dwóch supermarketów Biedronki i Alberta i wiem, że w dni świąteczne po Mszy Świętej ludzie tłumnie udają się do nich nie po przysłowiowy „chleb”, ale zakupy w supermarkecie traktują jako rekreację... Smutny to widok, kiedy całe rodziny z małymi dzieci pielgrzymują do marketów... oczywiście pojedynczych emerytów też można spotkać.. Niestety mimo zakazu handlu w Uroczystość Wszystkich Świętych otwarty był Unimarket i to znajdujący się naprzeciwko Kościoła. Na szczęście kupujących nie było tym razem zbyt wielu....