Uczepieni butli gazowej wraz z trojgiem dzieci 18 godzin dryfowali z Mindanao na sąsiednią wyspę. Są jedną z ponad 10 tys. filipińskich rodzin, którym 3 miesiące temu tropikalny tajfun Washi zabrał wszystko.
Choć to najbardziej rodzinny ze wszystkich dni w roku, nie zawsze można spędzić go w gronie najbliższych. A Bóg rodzi się także za granicą, na tarnobrzeskim rynku, w domu opieki, na misjach i w... więzieniu.
Każdego roku na warsztaty kowalskie przyjeżdża tu z całego kraju kilkunastu śmiałków, by uczyć się rzemiosła od najlepszych.
O odcieniach bezdomności, nauce życia od podstaw i dziedziczeniu oczekiwań z Marią Demidowicz, prezesem zabrzańskiego koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta, rozmawia Klaudia Cwołek.
Flisacy nadawali tratwie kierunek specjalnymi wiosłami, zwanymi drygawkami, oraz wbijając w dno rzeki drewniane pale, zwane szrekami. W czasie flisu na tratwie gotowano posiłki, a dzień zaczynano i kończono modlitwą.
Gdy przed 30 laty zaczynali pomagać ludziom, byli pierwszą instytucją w Tarnowie, która służyła wsparciem na tak szeroką skalę.
18 kwietnia 2016 roku umarł człowiek. „I co z tego”? Ktoś zapyta „przecież codziennie ktoś umiera”. „Jednego mniej” - powie ktoś inny.
Mówią, że wystarczy niewiele, by powstał garnek: glina, wirujący krążek i sprawne ręce. Jednak prawdziwe arcydzieła mogą wytoczyć tylko prawdziwi mistrzowie, którzy latami poznają tajemnice fachu.
Jest ich około 50. Codziennie rozpoczynają dzień modlitwą, a kończą ciszą.