Pułtuski Dom Polonii gości kolejną grupę repatriantów z Kazachstanu, którzy po raz pierwszy zasiedli do wigilijnej wieczerzy w ojczyźnie swoich rodziców i dziadków - teraz także w swojej ojczyźnie.
Kiedy w Kijowie ustawiły się po bilety na pociąg do Krakowa, tłum ludzi odsunął się od kasy. Elwira Sobczak krzyczała: „My, repatrianci, wracamy na zawsze do Polski!”. Jej mama, pani Zina, marzyła o tym od 60 lat.
Po latach zaniechań wreszcie ruszyła akcja sprowadzania Polaków ze Wschodu. Prawo nadal jest fatalne, ale poprawił się społeczny klimat wokół repatriacji.
Po raz kolejny swoje święto obchodzili potomkowie repatriantów z byłej Jugosławii, którzy po wojnie osiedlili się w okolicach Bolesławca. Słynna "Peczenica" zgromadziła w Gościszowie tłumy ludzi, głodnych bałkańskich pyszności i pielęgnowania tradycji przodków.Zdjęcia: Roman Tomczak /Foto Gość
– My cykali (czekaliśmy) na matkę, a przysła macocha – mówił o nowej Polsce Hosenberg z Lesin Wielkich (Groß Leschienen), mazurskiej wsi, położonej tuż przy granicy z Polską.
Był już po pięćdziesiątce, kiedy poszedł na studia. Miał 85 lat, kiedy został doktorem. Dziś 92-letni Wacław Łęcki przekazał majątek swojego życia łódzkiemu zakonowi bonifratrów. I czuje, że to jedna z najlepszych decyzji w jego życiu.
Ksiądz Ryszard nie jest Ślązakiem, pochodzi z Pomorza Zachodniego. A jednak to jemu Śląsk zawdzięcza upamiętnienie w dalekim Donbasie na wschodniej Ukrainie Tragedii Górnośląskiej 1945 roku.