Warszawa 2024... 28... 32?

Regularnie na łamach warszawskiego „Gościa Niedzielnego” wyzłośliwiam się, krytykuję i kpię.

Przyznaję, kpiarze to inteligentni i czarujący jegomoście, acz zarozumialcem nie jestem! Dlatego też już na wstępie zaznaczam: tym razem nie popełnię ani krzty ironii, zero szydery i dwuznaczności, niczego między wiersze nie wetknę (przynajmniej poczynię staranie!).

Wszystko to z prostej przyczyny: żal mi. Żal, że skończyły się mistrzostwa, które, mimo wszystko, będę wspominał dobrze. Żal, że turyści przyjeżdżali do Warszawy tylko na dzień meczu i szybko z niej uciekali, wreszcie żal, że „smudowcy” nie dość, że nie wyszli z grupy, to - jak się okazuje w statystykach Euro - także dołują. Niemniej, impreza chyba się udała.

Spisaliśmy się jako mieszkańcy tego kraju. Nie przepadam za takimi uogólnieniami, ale czasem też idę na łatwiznę: brawo, Polacy! Toteż poczyniłem szybką kwerendę internetową: kiedy to ostatnio ktoś miał śmiałość wspomnieć w kontekście Warszawy o znacznie poważniejszej imprezie, tj. o igrzyskach olimpijskich? I tu, podkreślam, ironii ani, ani! Jestem orędownikiem tej idei! Chcę olimpiady w Warszawie! Chcę, tak jak chciał Stefan Starzyński, jak chciał Lech Kaczyński, jak chcą tego Wojciech Zabłocki, mój tata, jeden kolega z pracy, pan Wiesio-złota rączka i pewnie jeszcze paru innych gości...

Co dała kwerenda? O dziwo, konkret! Otóż w 2010 r. stołeczni radni przyjęli Strategię Rozwoju Sportu w Warszawie do Roku 2020. Zakłada ona, w perspektywie dekady rozwój infrastruktury sportowej, umożliwiający organizację największych imprez na świecie. W tym wypadku myśli, naturalnie, układają się w spiralkę (coś na kształt DNA), biegną, wiją się, aż w końcu trafiają do wspólnego lejka, a tam hasło: „olimpiada”! Możliwe?

Otóż ówczesny dyrektor biura sportu Wiesław Wilczyński zapewniał, że Warszawa o igrzyska będzie się starać. Jak zaznaczył, najwcześniej taką imprezę moglibyśmy zorganizować w 2024 r. Gospodarz igrzysk zostanie wybrany siedem lat wcześniej. Trzeba jednak pamiętać, że starania o olimpiadę trwają latami, miasta zgłaszają swoje kandydatury po kilka razy, dlatego im wcześniej się zgłosimy tym większe szanse, że dożyjemy...

Być może największym problemem byłby brak stadionu. Tutaj potrzebny jest wielofunkcyjny obiekt na 80 000 miejsc. Narodowy nie nadaje się (co jest jego największą wadą). Dwa lata temu Wilczyński mówił wprost o budowie nowego stadionu, najlepiej takiego, który po igrzyskach będzie można pomniejszyć i przekazać na potrzeby klubowe. Niech nie cieszą się jednak fani Polonii, przy Konwiktorskiej miejsca na takiego olbrzyma nie ma.

Wilczyński wskazał tereny za Centrum Olimpijskim. Ale panie eks-dyrektorze, jak tam, na litość, dojechać? A jak Wisła wzbierze? Może zatem SKRA? Na razie to tylko marzenia, żeby nie powiedzieć: fantasmagoria... Jestem jednak pewien, że prędzej odbędą się letnie igrzyska w Warszawie niż zimowe w Zakopanem, które o olimpiadę i duże imprezy narciarskie stara się od lat. Chyba, że ubiegnie nas Kraków.

Ten już w skrytości knuje.                                                                               

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie