O ciemnocie i zacofaniu średniowiecza mawiają czasem ideolodzy, dekonspirując poziom swojej edukacji. W istocie był to czas rozkwitu. Refleksy tego widać na Jarmarku św. Małgorzaty, który co roku odbywa się wokół sądeckiej bazyliki.
Jarmark zaczął się korowodem z Rynku pod bazylikę. Szli w nim, tworząc wyjątkowo kolorowy pochód, muzykanci, średniowieczni rzemieślnicy i kupcy, oczywiście także przedstawiciele rzemiosła wojskowego. Nie zabrakło dam dworu i rycerzy. Bez mała stuosobowy pochód zamykał kat, który obok ołtarza polowego przy bazylice otworzył swój kramik gotów pozbawić chętnych doczesnych kłopotów, i zarazem głowy. Był też pod ramię z katem idący i przedstawiciel inkwizycji, gromko zachęcający: „Piwa nie pijcie. Okowity nie pijcie, tylko kolana nią smarujcie. Nie przyjechałem tu po to, by was głaskać i rozpieszczać, ale by grzechy wasze publicznie wywstydzać”. Obok na kramiku można było sprawdzić działanie średniowiecznej wiertarki. Dalej zwiedzający mogli wypróbować umiejętności szycia w taki sposób, w jaki czynili to nasi średniowieczni przodkowie.
Tradycją w zamożność
– Jarmark zaczęliśmy 7 lat temu z inspiracji ówczesnego proboszcza bazyliki ks. Andrzeja Jeża. Cała ta impreza poświęcona jest patronce najstarszego sądeckiego kościoła św. Małgorzacie – mówi Robert Ślusarek, dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Małgorzata znaczy perła. Kolegiata jest dziś dla Sącza taką nie tylko historyczną perłą, podobnie jak udana rekonstrukcja jarmarku jest wyjątkowym wydarzeniem na mapie różnorodnych i rozlicznych imprez w mieście. – Jarmark pokazuje mieszanie się porządku sacrum i profanum. Do miasta kiedyś ludzie przyjeżdżali czcić świętego, ale zarazem z tej okazji urządzano jarmark, na który przywożono produkty na co dzień niedostępne, które z okazji jarmarku można było kupić bez nadmiernych opłat. Kwitła zatem pobożność, a obok kwitły handel i zabawa – tłumaczy dyr. Ślusarek.
To przemieszanie porządków – zdaniem znawców właściwe dla tak zwanej tradycyjnej pobożności – obecne bywa także dziś. Jarmarki były również kołem zamachowym rozwoju miast. – Podobnie jak ta tradycja, którą my kultywujemy, pokazując urodę i wartość średniowiecza, może stać się takim kołem. Widzimy w społecznościach na Zachodzie Europy, że im są zamożniejsze, tym bardziej dbają o własną historię, dzieje lokalne. To ma ze sobą związek. Poczucie tożsamości, zakorzenienia daje siłę – dodaje dyr. Ślusarek. – Robiąc krok w tył, robimy jednocześnie dwa w przód – uśmiecha się.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |