- Środowisko wokół mnie myślało, że w klasztorach to zakonnicy i zakonnice śpią w trumnach. A mnie to w ogóle nie przeszkadzało! - wspomina s. Aniela Garecka SDS.
Salwatorianka od lat z talentem i pasją gotuje między innymi w seminarium salwatorianów w Bagnie. Jej potrawy, proste i niezwykle smaczne, uczyniły ją słynną także poza murami seminarium czy klasztoru, a nawet poza granicami kraju. Wydała kilka popularnych książek kucharskich. Jako pierwsza w Polsce zakonnica prowadziła własny program kulinarny w telewizji.
- Moja droga powołania była specyficzna. Pochodzę z parafii Wysoki Kościół. W latach mojego dzieciństwa macierzystą parafią było sanktuarium św. Jadwigi w Trzebnicy. I tam, chodząc do szkoły, uczęszczałam na ranną Mszę Świętą. Dojeżdżałam taką ciuchcią, dzisiaj już takie nie funkcjonują i nikt ich nie pamięta - opowiada s. Aniela Garecka.
Pewnego razu kilkunastoletniej Anieli przyśniło się, że jako zakonnica karmiła mnóstwo ludzi chorych i cierpiących. Chleba jej wtedy dla nikogo nie brakowało, mimo że wciąż dochodzili kolejni głodni ludzie.
- Co ciekawe, w nawie trzebnickiego kościoła św. Jadwigi jest taki obraz, na którym śląska królowa daje jałmużnę biedakowi. Powiedziałam o tym śnie księdzu w konfesjonale i wyznałam wtedy swoje pragnienie bycia zakonnicą. Kapłan skierował mnie do dziekana. Wcześniej nic o tym nie mówiłam rodzicom - wspomina siostra.
Dziekan wysłał kilkunastoletnią dziewczynę do dwóch sióstr salwatorianek, które akurat były na praktykach w Trzebnicy i za trzy dni miały wyjeżdżać. Aniela zgłosiła się do nich. Była jeszcze niepełnoletnia, ale bardzo zdeterminowana, by pójść do zakonu. Siostry zareagowały na nią ciepło i z radością.
- Modliłam się gorliwie, żebym została przyjęta, a wcześniej żeby rodzice mi na to pozwolili. Do tamtej pory nie znałam żadnych zakonnic, mimo że żyłam w Trzebnicy, gdzie działają przecież siostry boromeuszki. Po pewnym czasie rodzice podpisali mi zezwolenie i z dwoma warkoczykami w radosnych podskokach rozpoczęłam życie zakonne. Ale to był dopiero początek mojej drogi, taka pierwsza połowa - stwierdza salwatorianka.
Druga połowa dotyczy apostolatu wśród chorych i potrzebujących, który zobaczyła jeszcze jako uczennica w śnie.
- Po jakimś czasie powiedziałam przełożonej, że chcę posługiwać w kuchni, gdzie… wówczas nikt nie chciał pracować (śmiech). Nadszedł taki moment, że była potrzebna pomoc na poświęcenie kościoła w Trzebini. Pojechałam z taką małą walizeczką, bo miało być na krótko, a zrobiło się z tego… 15 lat! - uśmiecha się zakonnica.
Po pół roku objęła samodzielnie kuchnię. Wtedy rozpoczęto organizowanie rekolekcji dla obłożnie chorych. Patronował im kardynał Karol Wojtyła.
- I znowu przed oczyma stanął mi ten mój sen sprzed lat. Przyszedł czas na pierwszy turnus rekolekcji. Zjeżdżają się karetki pogotowia, taksówki, a z nich wysiadają chorzy - jeden bez rąk, drugi bez nóg. I wówczas zrozumiałam, że sen stał się właśnie rzeczywistością - konstatuje s. Aniela Garecka.
Podczas rekolekcji poznała bliżej kardynała Wojtyłę. Wiele razy pili wspólnie kawę. Zaś organizatorką całego przedsięwzięcia była… beatyfikowana wczoraj w Łagiewnikach pielęgniarka Hanna Chrzanowska.
- Pamiętam ją, gdy przyjeżdżała na te rekolekcje i z wielkim poświęceniem podchodziła do chorych. A ja, młoda zakonnica z energią i pełnią sił, pomagałam tym wielkim ludziom. Bardzo mnie cieszyła ta misja. Jako kucharka miałam za zadanie wszystkich nakarmić, zarówno tych chorych, jak i ich opiekunów - opowiada s. Aniela.
Teraz wie, że otrzymała od Pana Boga dwa powołania: do życia zakonnego i do służby w apostolacie. Oba realizuje po dziś dzień.
- Muszę przyznać, że nigdy nie miałam większych zachwiań czy kryzysów w wierze. Wciąż towarzyszy mi myśl, że Pan Bóg wyznaczył mi jasną drogę. Mam kochać Boga i drugiego człowieka oraz z radością służyć innym - uważa zakonnica.
Czy trudno było młodej dziewczynie podjąć decyzję o zostawieniu wszystkiego i pójściu do zakonu? Wyrzec się w tak młodym wieku wielu pięknych po ludzku perspektyw dla kobiety?
- Ja poszłam na całość po tym, jak miałam ten proroczy sen. Uznałam go za głos Boga w moim życiu. Jego wskazówkę. Trzeba współpracować z łaską, a przecież Pan Bóg w różny sposób powołuje człowieka - mówi dziś salwatorianka.
Podkreśla jednak, że teraz są inne czasy. Kiedy dziewczęta wykazują chęć wstąpienia do klasztoru, mogą na przykład przyjechać na rekolekcje na tydzień czy dwa i zapoznać się z klimatem wspólnoty zakonnej; przyjrzeć się z boku stylowi życia, który chcą wybrać.
- Ja nie miałam takiej możliwości. Nawet nie sądziłam, że tak można. Wtedy się powszechnie w społeczeństwie myślało, że w klasztorach to zakonnicy i zakonnice śpią w trumnach. A mnie to w ogóle nie przeszkadzało (śmiech) - wspomina s. Anna.
Dodaje, że jeżeli człowiek pójdzie za powołaniem i współpracuje z łaską, to Pan Bóg daje tyle siły, by się na tej drodze nie zachwiać.
- I pamiętajmy, że powołanie trzeba pielęgnować, rozwijać oraz pogłębiać - uczula s. Aniela Garecka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |