O tęsknocie za mamą, kreatywności męża i macierzyństwie w błyskach fleszy z Natalią Kukulską rozmawia Aleksandra Pietryga.
Czy w dzieciństwie czuła się Pani „inna”? Córka sławnego kompozytora, legendarnej Anny Jantar, a na dodatek słuchana w każdym polskim przedszkolu?
– Chyba nie, bo ja miałam normalne życie. Normalna szkoła, zwyczajne wychowanie. Nie byłam dzieckiem koncertującym, oklaskiwanym. Poza tym, że weszłam parę razy do studia i coś nagrałam.
No właśnie. Natalka Kukulska przez jakiś czas nie schodziła z dziecięcych list przebojów, po czym nagle gdzieś zniknęła. Co się stało?
– Po prostu tata w odpowiednim momencie stwierdził, że na razie koniec. Była fajna przygoda, ale teraz czas na życie – dzieciństwo i naukę. I jestem mu za to wdzięczna. Zresztą trudno byłoby pogodzić ilość zajęć, jakie miałam w dzieciństwie. Chodziłam do dwóch szkół: normalnej i muzycznej, na zajęcia z tańca. Ci, którzy kończą już samą szkołę muzyczną, wiedzą, jakie to jest absorbujące.
To prawda, że mogła się Pani nie urodzić?
– Tak. Podobno. Opowiadał mi o tym tata. Mówił, że jestem dowodem na istnienie Boga. Rzeczywiście, ciąża mojej mamy była zagrożona. Lekarze sugerowali jej usunięcie, bo twierdzili, że zagraża życiu matki. Ojciec całą noc klęczał przy łóżku mamy, wspólnie płakali i modlili się o cud. Rano mama wstała okropnie głodna i od razu poprosiła o rosół. A do tej pory cokolwiek zjadła, zwracała. To był pierwszy sygnał, że coś się zmieniło. Potem było badanie i okazało się, że wszystko jest dobrze. To był bardzo ważny znak dla moich rodziców. Tata to często podkreślał.
Ma Pani jakieś wspomnienia związane z mamą?
– Niewiele. Mało pamiętam z dzieciństwa. Z biegiem lat obrazy, zdarzenia zacierają się… Sama nie wiem, co wydarzyło się naprawdę, co jest wynikiem wyobraźni, podsycanej opowiadaniami, fotografiami.
Macierzyństwo zna Pani jednostronnie. Z pozycji bycia mamą.
– Tak, ale miałam dobry wzorzec kobiecy w osobie babci. Mój tata po śmierci mamy miał też kilka poważniejszych związków. W jednym z nich był z kobietą, z którą miałam dobrą relację, wręcz się zaprzyjaźniłam. To też był dla mnie jakiś wzór kobiecości. Kiedy sama zostałam mamą, macierzyństwo stało się czymś naturalnym. Myślę, że jest to coś intuicyjnego. Coś, co się dostaje wraz z dzieckiem. W pakiecie (śmiech). Oczywiście cały czas uczę się, jak być dobrą mamą. Uczą mnie tego moje dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |