Spotkania z przyrodą: Niespodziewani samozasiani

Na moim mikroskopijnym balkonie pojawiło się w tym roku sporo nieplanowanych roślin...

Zimą dokarmialiśmy ptaki na naszym balkonie. Mogliśmy z bliska obserwować sikorki dziobiące smakowite kule tłuszczowe przypominające ciasteczka owsiane. Wysypaliśmy też do karmnika czarny słonecznik kupiony w sklepie ogrodniczym. Sikorki chwytały pojedyncze ziarenka i leciały na gałąź sąsiedniego drzewa. Tam pracowicie je rozpracowywały.

Po cóż jednak wspominać zimowy czas letnią porą, kiedy nieskrępowane żadną chmurką słońce rozgrzewa powietrze do piekarnikowych temperatur? Otóż wiosną z balkonowych doniczek gdzieniegdzie zaczęły wyrastać roślinki śmiało pnące się w górę. Bardzo się zdziwiłam, kiedy odkryłam, że to słoneczniki. Widocznie te nasiona, które nie trafiły do żołądków sikorek, znalazły przyjazny grunt w moich doniczkach. Akurat pierwszy z nich zakwitł. Rozwinął żółte płatki, imitując słońce, do którego się zwraca.

Zresztą na moim mikroskopijnym balkonie pojawiło się w tym roku więcej takich nieplanowanych roślin. Z niektórymi mam problem, ponieważ czasem trudno rozpoznać, co to właściwie rośnie. Wynurzyła się z ziemi ogromna ilość rzepichy błotnej i rdestu plamistego, do tego kropidło błotne, a nawet zwykła trawa. Zastanawia mnie, skąd się wzięło tyle chwastów, przecież ich nie sadziłam. Być może ziemia z marketu była nimi zanieczyszczona, albo dostały się na gapę z deszczówką, którą podlewam kwiatki?

Nawet jeśli te rośliny są ładne i chętnie pozwoliłabym im rosnąć wśród posadzonych przeze mnie kwiatów, to trzeba przyznać, że są one bardzo agresywne, szybkie i często mocno chwytają się ziemi swoimi poplątanymi korzeniami. A te biedne wyczekiwane przeze mnie kwiatki, często nie mają dostatecznej siły przebicia, żeby wygrać w tych zawodach o światło, wodę i miejsce. Musiałam zatem przyjąć pozycję szeryfa i eksmitować niepożądanych zasiedleńców. Wydzieliłam im na pocieszenie dwie doniczki, żeby mogły się cieszyć absolutną swobodą i rosnąć sobie spokojnie w swoim towarzystwie.

Mimo wszystko muszę przyznać, że jeden z takich nieproszonych gości bardzo mnie ucieszył. To bluszczyk kurdybanek, wdzięczna płożąca się roślinka. Niby chwast, a jaki ładny! A do tego pierwszorzędnie się nazywa. Tak więc kurdybanek awansował na stałego pełnoprawnego balkonowego mieszkańca.

Niewątpliwie mam do czynienia z balkonem pełnym niespodzianek.

*

Tekst z cyklu Spotkania z przyrodą

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie