Leżałem na ziemi i modliłem się do Matki Boskiej Zgórskiej i mojej zmarłej matki, aby mnie ratowały – wspominał dramatyczne chwile z maja 1944 roku chorąży Kądziołka.
Dworu już nie ma. Został rozebrany zaraz po wojnie. To było na rękę ówczesnym władzom, na które prywatna własność ziemska i tradycje II Rzeczpospolitej działały jak płachta na byka. Został tylko park. W Zgórsku jednak historia wygląda z każdego kąta. Na brzegu parku z lewej strony stoi od drogi wielki krzyż, przy którym pochowano ofiarę rabacji chłopskiej z 1846 roku, zarządcę Tadeusza Broniewskiego, a później na czasowy spoczynek zamordowanych w 1944 przez gestapowskie komando z Rzeszowa chorążego Janusza Skrzypka i Stanisława Zielińskiego, pracownika majątku.
Nikt nie pisnął słowem
Nie od rzeczy będzie wspomnieć, że jak Zgórsko miało szczęście do dobrych dziedziców, tak również miejscowym ludziom nie można było nic zarzucić. – O ile wiadomo, to w czasie rabacji miejscowi w ogóle nie palili się do mordowania i zemsty na panach. Dramatyczne wydarzenia z 1846 roku były dziełem rzeszy ludzi, która szła w kierunku Zgórska z daleka, od strony Tarnowa – zauważa ks. Niemiec. Ludzie stąd garnęli się do czynienia dobra, choć przyszło im za to cierpieć. W leżącym na teranie zgórskiej parafii Podborzu ukrywała się rodzina żydowska. Hitlerowcy szukali jej, a nie mogąc znaleźć, podpalili 23 zabudowania. – Ludzie widzieli płonące domy, a jednak nikt nie pisnął jednym słowem, gdzie Żydzi się ukrywają, choć doskonale wiedzieli. Ich postawa była Zdumiewająca i fantastyczna – podkreśla ks. Niemiec. Ale i w czasach Polski Ludowej mieszkańcy wykazali się wielką odwagą, kiedy w 1983 roku w przylegającej do Zgórska Partyni przez dwa tygodnie trwał strajk szkolny w obronie krzyży w szkołach, a działo się to dwa lata przed najgłośniejszym tego typu strajkiem we Włoszczowie.
Życie we własnych rękach
Zdaniem Jana Miękosia, wysokie standardy moralne i społeczne to wpływ także wybitnych duchownych, którzy wśród ludzi pracowali. Ksiądz Hieronim Juszczyński był niegdyś współzałożycielem Zakładu Ossolińskich. Jego następca na urzędzie proboszcza, ks. Michał Korczyński, został biskupem przemyskim. – Potem byli i inni, wreszcie ks. Pałys, który był dla mnie także wychowawcą i mentorem – mówi Jan Miękoś. Dwór, kościół, mieszkańcy – to wszystko od wieków się tu przenikało. – Poczucie wspólnoty i współpracy jest w ludziach do dziś. Cokolwiek by się działo we wsi, to zawsze można liczyć, że mieszkańcy, choć jest nas mało, zaledwie 400 osób, pomogą – mówi sołtys Anna Litwin.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |