Kiedy 14-letnia Marysia Murzańska w 1861 r. szukała owieczek, objawiła jej się Matka Boska. Dziś na tym miejscu znajduje się tatrzańskie sanktuarium, które odwiedzają tłumy pielgrzymów.
Herbata i pojednanie
Dominikanin uczestniczył w ponad 20 audiencjach prywatnych z Janem Pawłem II. Papież niemal zawsze dopytywał, co słychać na Wiktorówkach. Podczas jednego z takich spotkań Jasiek Pawlikowski z Małego Cichego odezwał się w gwarze do Ojca Świętego. – Ojce Święty, mom do Wos wielkom pytacke – mówił. Jan Paweł II słuchał uważnie. – Tej nasej Królowej z Wiktorówek nadałaby się korona. Papież szybko zrozumiał, o co chodzi i odpowiedział: „Powiedzcie to kard. Franciszkowi”. Po powrocie do Polski delegacja górali udała się do Krakowa, by przekazać całą sprawę kard. Macharskiemu. – Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. 2 sierpnia 1992 r. na Polanie Rusinowej odbyły się uroczystości związane z nałożeniem koron fi gurze Matki Boskiej Jaworzyńskiej – wspomina o. Leonard.
W tych wydarzeniach uczestniczyli m.in. rodzice dominikanina Pawła Pawlikowskiego, który pochodzi z Małego Cichego. – W moim sercu ciągle brzmi pozdrowienie rodziców: „Niech cię Matka Boża Jaworzyńska ma w swojej opiece”. Tymi słowami mama i tata zawsze mnie błogosławili, kiedy wychodziłem z domu. Z początku nie rozumiałem, czemu rodzice tak mocno trzymają się Matki Bożej Jaworzyńskiej. Zrozumiałem dopiero wtedy, gdy zaprowadzili mnie na Wiktorówki. Dla mnie nie było to zwykłe miejsce poświęcone Maryi, lecz coś więcej. To było i jest spotkanie nie tylko z Matką Boga, ale i moją Matką. Kocham tam przychodzić nie tylko po to, by o coś prosić czy dziękować, ale po to, by czuć się Jej dzieckiem. Na Wiktorówkach czuje się obecność Maryi – mówi Paweł, który w przyszłym roku przyjmie święcenia diakonatu w zakonie ojców dominikanów. Zakonnik prosi, aby nie zapomnieć o jego krótkiej modlitwie za swoich bliskich, która brzmi: „Matko Boża Jaworzyńska, wstawiaj się za góralami”.
Dominikańscy gazdowie z Wiktorówek słyną z podejmowania gości dobrą, gorącą herbatą. Kiedy już turysta ugasi pragnienie, może skorzystać z sakramentu spowiedzi. – Nieraz, gdy siedzę tu w konfesjonale, penitent obwieszcza, że ostatni raz spowiadał się 30, 40 lat temu i dodaje zwykle, że to właśnie w tym miejscu zapragnął pojednania z Bogiem – mówi o. Leonard.
Prąd na 2 lub 3 godziny
Wielu nowożeńców pragnie u Królowej Tatr powiedzieć sobie sakramentalne „tak”. Ojciec Marcin wylicza, że w ciągu roku odbywa się 30 ślubów. Ponadto osoby związane z górami decydują się często na ochrzczenie dziecka właśnie w sanktuarium na Wiktorówkach. – Nie ukrywam też, że wychodzimy naprzeciw wszystkim osobom, które żyją w związkach niesakramentalnych i pragną, aby ich dziecko przyjęło sakrament chrztu św. – mówi o. Marcin. Na Wiktorówki przychodzą co roku uczestnicy Światowych Rekolekcji Podhalańskich, zaś Msze św. w każdą niedzielę po Dniu Matki uświetniają muzycy z regionu. Tłoczno jest również na bożonarodzeniowej i noworocznej Pasterce. – Nie ma potrzeby, aby kogoś tu specjalnie zapraszać. To miejsce ma w sobie wystarczająco dużo maryjnego magnesu – mówi z radością o. Marcin.
Sanktuarium na Wiktorówkach jako jedno z nielicznych, o ile nie jedyne na świecie, nie ma prądu. Nagłośnienie i oświetlenie zasilane są za pomocą dwóch akumulatorów, podobnych do tych zainstalowanych w tirach. – Kiedy chcemy posprzątać, uruchomić pralkę, oglądać telewizję, korzystamy z agregatu prądotwórczego. Włączamy go zwykle na 2, 3 godziny dziennie – mówi o. Marcin. Tatrzański Park Narodowy wydał zgodę na doprowadzenie prądu na Wiktorówki, jednak wcześniej inwestycję muszą zaopiniować różne komisje. – Zapewne do tematu powrócimy po jubileuszu. Ale nie tęskno nam bardzo do cywilizacji – śmieje się dominikanin.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |