Kiedy 14-letnia Marysia Murzańska w 1861 r. szukała owieczek, objawiła jej się Matka Boska. Dziś na tym miejscu znajduje się tatrzańskie sanktuarium, które odwiedzają tłumy pielgrzymów.
Na jednym z drzew na zboczu Wiktorówek Marysia miała zobaczyć blask wielkiej jasności, a w nim „piękną Panią”. „Jaśniejąca Pani” dała dziewczynce obietnicę i polecenia. Przyrzeczenie dotyczyło konkretnej sytuacji, w której się znalazła – miała natychmiast odnaleźć owce i... rzeczywiście ujrzała je za chwilę. Jeden z nakazów odnosił się do niej samej – miała opuścić Polanę Rusinowa, bo grożą jej duchowe niebezpieczeństwa. Inny stał się jej misją – upominać ludzi, by nie grzeszyli i by pokutowali za dawne winy. Było też ostrzeżenie na temat utraty pastwisk i lasów przez górali...
Przychodzą tu misie
Ojciec Marcin Dąbkowicz, który duszpasterzuje na Wiktorówkach, pokazuje nam miejsce niedawnego spotkania z niedźwiedziem. – Akurat wróciliśmy do sanktuarium naszym terenowym samochodem. Kiedy parkowaliśmy, niedźwiedzica wyszła z drewutni. Bardzo się przestraszyliśmy, ona chyba też. Odeszła od nas, i to w dość szybkim tempie – śmieje się zakonnik i dodaje, że nie ma nic przeciwko tym potężnym mieszkańcom tatrzańskich lasów. Wtóruje mu o. Leonard Węgrzyniak, bo dominikanie nigdy złych historii z niedźwiadkami nie mieli, a jedynie sporo humorystycznych. – Mój współbrat o. Przemysław obudził mnie rano słowami: „Wstawaj, jest robota!”. Zostawiliśmy na noc pod goprówką kilka worków ze śmieciami, których nie było jak wywieźć wcześniej. Wszystkie były rozwleczone na całej drodze w kierunku Polany Rusinowej – wspomina o. Leonard. To była pamiątka po odwiedzinach niedźwiedzicy Magdy z małymi, która chyba najbardziej lubiła przychodzić do tatrzańskiego sanktuarium. Może dlatego, że niektórzy górale nazywają dominikanów – dzięki kolorowi habitów – białymi misiami.
Kardynał na wezwanie
Ojciec Leonard na Wiktorówkach przepracował ponad 36 lat. Obecnie spędza tam tylko wakacje. Dominikanie Wiktorówki przejęli od księży marianów w 1958 r. Na początku zakonnicy pełnili dyżury w wakacje, ale kiedy wybuchł stan wojenny, poradzono im, aby na stałe duszpasterzowali w Tatrach, ponieważ komuniści mogli zniszczyć sanktuarium. – Kiedy człowiek przychodzi na Wiktorówki, skąd hektar nieba widać, jakoś automatycznie jego myśli biegną w kierunku Pana Boga. To miejsce stoi na szlaku turystycznym, ale przede wszystkim jest przystankiem w drodze do wieczności – zamyśla się o. Leonard. Zakonnik podejmował u Królowej Tatr wielu znanych pielgrzymów, wśród których są polscy biskupi, politycy, aktorzy. Najchętniej wraca do wspomnień związanych z kard. Karolem Wojtyłą. – Odprawiałem kiedyś Mszę św. i gdy wypowiadałem słowa modlitwy w intencji naszego biskupa Karola, otworzyły się drzwi, a w nich stanął metropolita krakowski – śmieje się o. Węgrzyniak.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |