O „chrzczeniu” tradycyjnych obrzędów, rysach twarzy i dogadywaniu się z żonami z ks. Zygmuntem Perfeckim, misjonarzem w Togo, rozmawia Mira Fiutak
O. Edward Sito SVD/ GN Ks. Zygmunt Perfecki w kaplicy w Tchamdé-Mono. Mira Fiutak: W Togo mieszka Ksiądz już 16 lat. Po takim czasie jest się już uważanym za swojego czy ciągle jeszcze obcego?
Ks. Zygmunt Perfecki: – Za swojego nie, ale na pewno rozumiemy się już o wiele lepiej niż na początku. Znacznie różnimy się mentalnością, dlatego trzeba było czasu, żeby się poznać i zaakceptować. Po tych 16 latach mogę powiedzieć, że ja trochę lepiej rozumiem ich, a oni mnie. Na początku, kiedy stawiałem wymagania, moim parafianom wydawało się, że jestem przeciwko nim. Teraz wielu to rozumie, widzi, że wymagania przynoszą korzyść, np. jeśli chodzi o punktualne przychodzenie na Mszę św. I teraz już nie tylko ja wymagam, ale i oni od siebie nawzajem. Togijczycy postrzegają misjonarza, Europejczyka, przede wszystkim jako obcokrajowca. Ja zapominam już o różnicach w kolorze skóry. Zresztą niektórzy ludzie w Togo mają bardzo podobne rysy do osób, które znam w Polsce. Więc jak przypominam sobie kogoś, to pierwsze wrażenie nie dotyczy koloru skóry, lecz właśnie rysów.
W jaki sposób można zaskarbić sobie sympatię Togijczyków?
– Kiedy przekonują się, że nasze dobre nastawienie do nich jest szczere. Kiedy widzą, że staram się pomóc konkretnym osobom, np. chorym. Na szczęście coraz częściej się zdarza, że ludzie zanim wybiorą się do szarlatana, przychodzą do mnie. Zwykle jest tak, gdy w ośrodku zdrowia w wiosce – gdzie można wykonać tylko podstawowe badania – nie zdiagnozują ich choroby. Wtedy staram się pomóc, umówić ze specjalistą, czasem zawieźć do szpitala, wykupić lekarstwa, jeśli jest taka potrzeba. Przychodzą do mnie, bo wiedzą, że mogę zrobić może więcej niż inni, że mam ku temu środki i korzystam z nich.
Jak wygląda sytuacja w rodzinach, gdzie spotykają się różne religie?
– Na co dzień Togijczycy są tolerancyjni, do spięć dochodzi najczęściej podczas organizowania pogrzebów, kiedy chrześcijanie poddają się czasem wpływowi rodziny, która jest pogańska. Organizowane są także tzw. funérailles, obrzędy pogrzebowe, które odbywają się kilka miesięcy czy nawet kilka lat po śmierci, a wywodzą się z religii tradycyjnych. Mają na celu wprowadzenie ducha zmarłego do grona duchów przodków. Niektórzy próbują to „ochrzcić” i część katolicka rodziny zamawia Mszę świętą za zmarłego, a wyznawcy religii tradycyjnych starają się zrobić to na swój sposób. Oprócz tego przygotowuje się kilkudniowe ucztowanie połączone z głośną muzyką, tańcami.
Co najtrudniej Afrykanom przyjąć w chrześcijaństwie?
– Chyba monogamię. To powstrzymuje osoby, które żyją w związku poligamicznym, przed przyjęciem chrztu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |