Polacy kupili pomysł na wspólne kupowanie… jedzenia. Bo gdy się znajdzie dobrego i lokalnego dostawcę, to zdrowiej i taniej. Wszystkim się opłaca.
Jadła mięso z goryla, z papai i jeżozwierza robiła polski bigos, na spacery chodziła do dżungli... I najważniejsze: niemal dzień i noc leczyła afrykańskich pacjentów.
Jak doszło do tego, że obrońcy Westerplatte i marynarze z pancernika Schleswig-Holstein podali sobie ręce?
Z wielkiego więzienia została tylko brama, przez którą codziennie ciężarówką Renault kolejne grupy więźniów wyjeżdżały na okrutne przesłuchania.
Na pytania odpowiada ks Sławomir Sosnowski
Cierpka prawda, przypadkowy test i urażona ambicja – oto przepis na maratończyka.