Nie głęboka woda, lecz płytka wyobraźnia jest najczęstszą przyczyną utonięć. Ratownicy WOPR biją na alarm: zmorą nadmorskich kąpielisk stali się pijani jak bela plażowicze.
Wodę trzeba szanować! – grzmi Leszek Pytel, szef mieleńskich ratowników. – Ludzie myślą, że morze to takie bezpieczne jezioro, po którym można pływać bez żadnych ograniczeń. A później się dziwią, że każdego roku Bałtyk zbiera tragiczne żniwo...
Pływaj z głową
Piotr Wasilewski, kierownik usteckich ratowników, nad bezpieczeństwem kąpiących się czuwa już 14 rok. Obecnie podlega mu ponad 40 osób. – Pamiętam, jak kilka lat temu grupa młodych ludzi próbowała sprawdzać głębokość morza tuż przy samym brzegu. Wody było po kostki, a oni próbowali odbić się od piasku i skoczyć na główkę. Normalnie nóż się otwiera w kieszeni, gdy ma się do czynienia z taką głupotą – irytuje się szef usteckich WOPR-owców.
Albo inna scena: do wody wchodzi mężczyzna, który ledwo trzyma się na nogach. Jest tak pijany, że z trudem otwiera powieki. Ożywia się dopiero na widok umundurowanych policjantów. Ratownicy nie owijają w bawełnę: Polacy nie mają pojęcia o bezpiecznym pływaniu i… nie umieją pływać. – W krajach zachodnich tę umiejętność posiadło 80 proc. ludzi – tłumaczą. – A u nas dodatkowo kąpiący się nagminnie przeceniają swoje możliwości i popisują się przed innymi. Celują w tym oczywiście panowie. Myślą, że jak są na wczasach, to mogą się maksymalnie wyluzować. Piotr Dąbrowski, prezes słupskiego WOPR, który uczy pływania, przyznaje, że i tak jest o niebo lepiej niż jeszcze kilka lat temu. – Jak grzyby po deszczu powstają nowe pływalnie i parki wodne. Edukacją wodną coraz częściej zajmują się szkoły – podkreśla.
Nie daj się wciągnąć!
Ratownicy WOPR mają nawet swój dekalog, który starają się wpoić amatorom morskich kąpieli. Przykazanie pierwsze: kąpiemy się tylko na odcinku strzeżonym i bezwzględnie słuchamy poleceń ratowników. Tych, którzy nie chcą wziąć sobie tych rad do serca, niech przekonają statystyki: na kąpieliskach strzeżonych naszej diecezji od lat nie odnotowano żadnego utonięcia!
Największym niebezpieczeństwem dla letników są przybrzeżne doły i tzw. prądy wsteczne. – Bałtyk jest bardzo nieprzewidywalnym akwenem – ostrzega P. Wasilewski. – W toni dzieją się rzeczy, których nie jesteśmy w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Bywa, że fale odbijające się od kamieni wracają dołem. I choć patrząc na powierzchnię wody można odnieść wrażenie, że żadnego zagrożenia nie ma, w głębi się kotłuje. I w najmniej spodziewanej chwili wciąga. WOPR-owcy przypominają: biała flaga na wieży ratowniczej oznacza, że kąpiel jest dozwolona, czerwona chorągiewka to bezwzględny zakaz kąpieli (wywiesza się ją przy ograniczonej widoczności, dużych falach, silnych prądach i wietrze).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |