Byłem latoś, czyli w tym roku, na dosyć dalekiej ponci, czyli pielgrzymce. Było to w północno-zachodniej Hiszpanii, a konkretnie w słynnej na cały świat miejscowości Santiago de Compostela.
Pielgrzymował pieszo do Rzymu i Santiago de Compostela. Rowerem i autostopem dojechał do Ziemi Świętej i Iranu. Latem tego roku przyszła kolej na Rosję. Od paru lat przemierza na różne sposoby tysiące kilometrów.
"Jeśli dasz radę dojechać samotnie na rowerze do Santiago, to nie ma przed tobą rzeczy niemożliwych" - usłyszał Tomek na granicy hiszpańsko-portugalskiej.
Jakubowi pielgrzymi świętują Europejskie Dni Camino de Santiago. W wydarzenia organizowane jednocześnie w różnych miejscach na kontynencie wpisało się także diecezjalne wędrowanie.
Spora część miejscowości osiągnęła sukcesy dzięki świętym patronom. Bo czym byłby Rzym bez świętych Piotra i Pawła, czym byłoby Santiago de Compostela w Hiszpanii bez św. Jakuba, czym francuskie Autun bez św. Łazarza, czym wreszcie byłaby Częstochowa bez Czarnej Madonny.
Wędrując po Camino de Compostela, każdy pielgrzym może w końcu pobyć chwilę w ciszy, usłyszeć własne myśli, odnaleźć na nowo siebie.
Intencji mają więcej. Ojciec duchowny z koszalińskiego seminarium i dwóch diakonów przemierzają portugalski szlak jakubowy. Ich poczynania można śledzić w internecie.
Ruszyła pierwsza w historii pielgrzymka Szczyrk - Santiago. Na rowerach. Czworo dwudziestolatków ma do pokonania 3000 kilometrów. W drodze będą ponad miesiąc.
Jedni robią blisko 1000 km, inni zaledwie 100. Podążają szlakiem z muszlą, po to, by szukać wolności, spełnienia, przygody. Często znajdują Pana Boga i samego siebie.
Pierwszy wiślany flis z kapliczką - figurką św. Jakuba zawinął na krótko do Płocka i Dobrzynia nad Wisłą. Uczestnicy wyprawy chcą reaktywować dawny szlak Jakubowy - Camino de Vistula.