W czasie wojny warszawskie biblioteki utraciły niemal 90 proc. swoich zbiorów. "Urna" - praca Bownika, którą od piątku będzie można oglądać na wystawie w Bibliotece Narodowej w Pałacu Krasińskich, przypomina wszystkie książki, które spłonęły podczas wojny w Warszawie.
Nie wiemy jaka książka jest w szklanej urnie, która dziś stoi w sali wilanowskiej Pałacu Rzeczypospolitej przy Placu Krasińskich, choć można jeszcze rozpoznać formę na wpół spopielonego tomu, który stopniowo się rozpada. Specjaliści uważają, że za kilkadziesiąt lat z książki zostanie tylko popiół. Tom, który jest przechowywany w urnie, został wydobyty z podziemi spalonej po powstaniu warszawskim Biblioteki Ordynacji Krasińskich przy ul. Okólnik 9 i jest pamiątką po dokonanym przez Niemców "książkobójstwie" - jak nazwał to Bohdan Korzeniewski, teatrolog i pracownik Biblioteki Narodowej .
To on właśnie przed powstaniem warszawskim schował w jednej z piwnic na Okólniku najcenniejsze książki z zakresu teatrologii. Pomieszczenie wypełniono aż po sam sufit, a dla niepoznaki zagracono również drzwi wejściowe do piwnicy. W październiku 1944 roku Korzeniewski jako jeden z pierwszych wszedł do lochu:
"Kiedy teraz po wejściu w ruiny Okólnika zobaczyłem, że przez puste okna w osmalonych murach biblioteki prześwieca niebo, jeszcze nie straciłem nadziei. Grube wertheimowskie stropy mogły nie tylko wytrzymać ciężar walących się pięter, ale i ochronić zbiory przed żarem. Ileż to warszawskich piwnic przechowało ukryte cenności, chociaż kamienice zamieniły się w pogorzelisko! Zejście do podziemi nie było zawalone gruzami. Dotarłem więc do lochu. Przy pierwszym spojrzeniu można było doznać oszołamiającej radości. - Ależ tak! - chciało się zawołać - zbiory ocalały! Leżały w grubych, równych warstwach. Uderzał nawet jakiś porządek, którego nie zostawiliśmy maskując schron. Nie było ani blach, ani worków z piaskiem. Zwracał też uwagę znacznie niższy poziom pokładów. Woluminy nie przylegały już tak ciasno do sklepienia, jak wówczas, kiedyśmy je układali. Bliższe podejście odkrywało sekret tych zmian. Był ohydny. Przy dotknięciu warstwy równo ułożonych egzemplarzy już nawet nie rozpadały się, ale znikały. Zbiory zetlały doszczętnie w ogniu, który musiał je trawić wolno przez wiele dni" - wspominał Bohdan Korzeniewski.
Zadecydowano wtedy, aby zabrać jeden z tomów w możliwie jak najlepszym stanie i umieścić w specjalnej urnie. To właśnie ona stała się inspiracją pracy Bownika. To wielkoformatowe (1,40 x 2,0) zdjęcie szklanej urny, której wysokość nie przekracza 50 cm. "Niewielka urna będąca pars pro toto wszystkich dóbr kultury zniszczonych w latach 1939-45, została sfotografowana jak żywy organizm, a wielkoformatowe zdjęcie przywodzi na myśl fotografię przyrodniczą - prochy spalonych 70 lat temu zbiorów bibliotecznych stają się w takiej perspektywie niepokojąco obecne i materialne" - piszą organizatorzy wystawy.
Biblioteka na Okólniku mieściła w sobie przed wojną zbiory Biblioteki Ordynacji Krasińskich, jednego z najwspanialszych polskich zbiorów książek. Budynek został uszkodzony już we wrześniu 1939 roku, jednak większość zbiorów ocalała. Ich część została zagrabiona do niemieckich bibliotek a resztę rozparcelowano pomiędzy Bibliotekę Uniwersytecką i Bibliotekę Narodową, zaś na Okólniku znalazły się zbiory specjalne BUW i BN. Po zakończeniu w maju 1942 r. akcji przemieszczania zbiorów pomiędzy trzema bibliotekami, kolekcje specjalne połączone w gmachu BOK przy ul Okólnik 9 liczyły ogółem 388-400 tys. jednostek, stanowiąc prawdopodobnie najcenniejszy zbiór książek na polskich ziemiach.
W takim stanie biblioteka dotrwała do powstania warszawskiego. Pierwsze bomby spadły na Okólnik 5 września, pożar strawił część zbiorów, choć ratownikom, którzy z narażeniem życia wyrzucali książki z płonącego budynku, udało się uratować pewną ich partię. Nietknięty pozostał jednak parter budynku i piwnice, gdzie ukryto najcenniejsze rękopisy. Kilka dni po upadku powstania Niemcy podpalili resztę zbiorów na Okólniku. Jak pisze badaczka Hanna Łaskarzewska w pracy "Straty Okólnika w czasie powstania warszawskiego i po jego upadku", łącznie w wyniku bombardowania gmachu we wrześniu oraz akcji celowego niszczenia zbiorów w październiku 1944 roku spłonęło na Okólniku niemal 80 tys. starych druków (w większości cenne polonika z XVI-XVIII w.), 26 tysięcy rękopisów, 2500 inkunabułów, 100 tysięcy rysunków i grafik, 50 tys. nut i teatraliów, bogate zbiory kartograficzne, część katalogów i inwentarzy. Z dymem poszły m.in. fragmenty rękopisu "Pana Tadeusza" Mickiewicza, materiały literackie Słowackiego i Zygmunta Krasińskiego.
Okólnik jest swego rodzaju symbolem wojennego losu warszawskich bibliotek. Łaskarzewska pisze, że Niemcy palili polskie biblioteki do końca, realizując groźbę zapowiedzianą podczas pertraktacji po upadku powstania - "to co nie zostanie z miasta wywiezione, zostanie spalone". Jeszcze na kilka godzin przed opuszczeniem Warszawy w styczniu 1945 r. niemieccy żołnierze podpalili dolne kondygnacje magazynów Biblioteki Publicznej przy ul. Koszykowej, gdzie ogień strawił ponad 300 tys. woluminów. Straty warszawskich bibliotek wyniosły od 72 proc. Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy do 99 proc. zbiorów w przypadku Centralnej Biblioteki Wojskowej.
Bownik jest absolwentem Wydziału Komunikacji Multimedialnej w Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Dyplom uzyskał w pracowni prof. K. J. Baranowskiego w 2005. Specjalizuje się w fotografii.
Wernisaż wystawy "Urna" odbędzie się 5 czerwca o godzinie 19 w warszawskim Pałacu Rzeczpospolitej. (PAP)
aszw/ abe/