– Idąc za bł. Wincentym Kadłubkiem, można rzec, że historia siarki w Polsce zaczyna się od smoka wawelskiego – śmieje się dr Adam Wójcik.
Autor „Kroniki polskiej” przytoczył w swoim dziele legendę o potworze mieszkającym w skalnych załomach pod Wawelem, pożerającym bydło, którego podstępem pokonali synowie Grakcha. Podłożyli mu skóry bydlęce wypchane zapaloną siarką, od której płomieni potwór zginął.
– Legenda legendą, jednak w podaniach takich można odnaleźć autentyczne realia. Znakomity mediewista prof. Marian Plezia przeanalizował przekaz mistrza Wincentego i okazało się, że już w okresie państwa Wiślan siarka była stosowana w celach leczniczych. W okolicach Krakowa zbierano tzw. kwiat siarkowy, czyli wykwity siarki na wapiennych skałach, na których posadowione jest miasto – opowiada dr Adam Wójcik, kustosz Muzeum Polskiego Przemysłu Siarkowego, oddziału Muzeum Historycznego Miasta Tarnobrzega. I właśnie tą średniowieczną legendą rozpoczyna się opowieść o polskiej siarce i wielkich dniach tarnobrzeskiego zagłębia, jaką snuje stała ekspozycja w jedynym w kraju i na świecie muzeum siarkowym, które mieści się w Tarnobrzegu.
Misja: ocalić jak najwięcej
– Impulsem, który zrodził myśl utworzenia muzeum poświęconego przemysłowi siarkowemu, była obchodzona w 2003 r. 50. rocznica odkrycia przez prof. Stanisława Pawłowskiego złóż siarki pod Tarnobrzegiem. Z tej okazji jako Muzeum Historyczne Miasta Tarnobrzega przygotowaliśmy okolicznościową wystawę poświęconą tej rocznicy. Kopalnie i Zakłady Przetwórcze Siarki „Siarkopol” były już wówczas w stanie likwidacji. W związku z tym pojechałem do dyrekcji, by zdobyć pamiątki, przedmioty, które mogłyby się znaleźć na wystawie. Ekspozycja okazała się prawdziwym sukcesem. Te okoliczności sprawiły, że nabrałem przekonania, iż należy zacząć gromadzić wszystko, co związane jest z kopalniami siarki w Piasecznie, Machowie, Jeziórku, bo niebawem miały one całkowicie zniknąć – wspomina Adam Wójcik.
Dzisiaj MPPS ma w swoich zbiorach kilkadziesiąt tysięcy pamiątek związanych z byłymi kopalniami siarki. Przekazali je: Siarkopol, Muzeum w Baranowie Sandomierskim, osoby prywatne związane z przedsiębiorstwem, kolekcjonerzy i naukowcy. Część zbiorów udało się kupić na aukcjach, jak np. pierwszą kronikę Kopalni Siarki „Machów”. Siedzibą Muzeum Polskiego Przemysłu Siarkowego został dawny spichlerz folwarku na Wymysłowie należącego do hrabiów Tarnowskich, dziedziców Dzikowa. Główną siedzibą tarnobrzeskiego muzeum stał się bowiem wyremontowany i zaadaptowany na cele muzealne zamek Tarnowskich w Dzikowie, gdzie trafiły dotychczasowe zbiory. Liczący sobie 175 lat Spichlerz, mimo wątpliwości grupy oponentów, okazał się dobrym miejscem na prezentację górniczej ekspozycji, którą otwiera zainscenizowany podziemny chodnik, u wylotu którego na linie zjeżdża średniowieczny górnik.
Od broni chemicznej po sanatorium
Ekspozycja na drugim piętrze poświęcona jest w głównej mierze historii i tradycji górnictwa siarkowego w Polsce, które sięga korzeniami średniowiecza. W roku 1415 Władysław Jagiełło nadał krakowskim mieszczanom – Michałowi Faygerowi, Piotrowi Słodownikowi, Michałowi Sołtysowi i gwarkowi Krystianowi przywilej zezwalający na eksploatację złóż siarkowych w Swoszowicach. – Jest to najstarszy na świecie akt prawny dotyczący górnictwa siarkowego – podkreśla Adam Wójcik. – Swoszowickie kopalnie podlegały pod ogólny zarząd królewskiej żupy solnej w Wieliczce i Bochni. Dochód z nich był niemały, skoro król Zygmunt Stary utrzymywał z niego kapelę przy kaplicy Zygmuntowskiej, a królowa Anna Jagiellonka zdołała pokryć tę renesansową perłę polskiej architektury złotą kopułą. Zygmunt III Waza ufundował natomiast w Krakowie okazały kościół pw. Świętych Piotra i Pawła.
Przybliżając dzieje polskiej siarki, nie mogliśmy pominąć rzadko wspominanego epizodu, który miał miejsce podczas bitwy legnickiej w roku 1241. Nagle wojsko tatarskie zaczęło wypuszczać, jak dwa wieki później pisał Jan Długosz, „dym i wiew tak smrodliwy, że za rozejściem się między wojskami tej zabójczej woni Polacy mdlejący i ledwo żywi ustali na siłach i niezdolnymi się stali do walki”. Część historyków snuje nawet przypuszczenia, że mogło to być pierwsze znane w Europie zastosowanie broni chemicznej – mówi kustosz MPPS.
– O tym, że siarka i eksperymenty z nią mogą być groźne, przekonali się Zygmunt III Waza i mieszkańcy Wawelu. Sekretarz króla, słynny lekarz i alchemik Michał Sędziwój, podczas jednego z pokazów dla władcy i jego dworu wywołał wielki pożar zamku. W konsekwencji Zygmunt III postanowił na czas remontu wawelskiej rezydencji przenieść się do Warszawy. I tak alchemiczne doświadczenia z siarką być może przyczyniły się do awansu Warszawy na stolicę Polski – zauważa z uśmiechem Adam Wójcik.
– W związku z osobą chemika prezentujemy reprodukcję mało znanego obrazu Jana Matejki „Alchemik Sędziwój i król Zygmunt III” w zaaranżowanej pracowni alchemicznej. Pokazujemy także alchemiczne symbole siarki i jej związków. Tę część opowieści kończymy na XIX w. i powstałym u jego początku uzdrowisku w Swoszowicach, w którym do leczenia wykorzystywane były wody siarczkowe. W opowieści o dziejach polskiej siarki nie mogło zabraknąć postaci z nią związanych, w tym Jędrzeja Śniadeckiego, Stanisława Staszica czy wybitnych geologów – profesorów Jana Czarnockiego i jego zięcia Stanisława Pawłowskiego. Ekspozycję na drugim piętrze zamyka pokaz części kolekcji kufli górniczych, zamawianych przez kopalnie przy okazji corocznego święta Barbórki i nieodłącznie związanej z nią „karczmy piwnej”. Tarnobrzeskie muzeum posiada ponad pół tysiąca naczyń pochodzących z kopalni z całego kraju. Są to unikatowe przedmioty, ponieważ każdego roku pojawia się nowy wzór. Są kufle szklane, porcelanowe, fajansowe o czasami bardzo wymyślnych kształtach i ozdobach, np. z uszami w formie górnika lub młodej dziewoi.
– Mamy unikatowy kufel w kształcie smoka wawelskiego, który zamówiła dyrekcja Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu dla górników pracujących przy zabezpieczaniu Smoczej Jamy. Była to dodatkowa forma podziękowania za ich trud – dodaje kustosz siarkowego muzeum.
Tarnobrzeskie zagłębie
Kilkutonowy zawór do pompy, silnik wielkości samochodu osobowego, tablica z nazwą producenta koparki o powierzchni kilkunastu metrów kwadratowych i automatyczny „czyścibut” kopalniany, a także siedmiomilowe buty – to tylko kilka z kilkuset eksponatów opowiadających o dziejach tarnobrzeskiego zagłębia siarkowego. Większość znalazła się na ekspozycji zajmującej pierwsze piętro, te o największych gabarytach, które ustawione są na zewnątrz, mają w niedługim czasie stworzyć pokopalniany skansen usytuowany obok Spichlerza. – W trakcie procesu likwidacji kopalni w Machowie i Jeziórku dyrekcja i pracownicy uznali, że należy dla przyszłych pokoleń zachować jak najwięcej, by pozostał ślad działalności największych kopalni siarki na świecie oraz świadectwo istnienia przemysłu, który dał miastu szansę na skok rozwojowy – mówi Adam Wójcik.
Na ekspozycji znalazły się maszyny, urządzenia, sprzęt górniczy, archiwalne zdjęcia, których w zbiorach muzeum jest ponad 5 tysięcy. – Nieodmiennie uwagę zwiedzających przykuwa makieta kopalni odkrywkowej w Machowie, która nie tylko ukazuje, jak wyglądało wyrobisko, ale dodatkowo poprzez porównania uzmysławia skalę przedsięwzięcia oraz wielkość pracujących tam maszyn – koparek, taśmociągów, zwałowarek i wielu innych – wylicza kustosz. – Największa koparka pracująca na zwałce sięgała wysokością 36. piętra, dlatego dla bezpieczeństwa samolotów i helikopterów była nocą oświetlana przez 1,5 tys. lamp. Kilka z nich dzisiaj zwisa z belkowanego stropu w Spichlerzu.
O rozmiarze siarkowego przemysłu może świadczyć chociażby specjalna flota morska, służąca do przewożenia surowca w najodleglejsze zakątki globu. Jeden za statków został ochrzczony jakże znamiennym imieniem – Tarnobrzeg. Jego zdjęcie można zobaczyć na wystawie. – Najmłodszych nieodmiennie najbardziej ciekawią telefony z kopalni. Aparat ze słuchawką i kablem jest już dla nich zaskoczeniem, a co dopiero z dwiema słuchawkami i w dodatku na korbkę lub z tarczą – zwraca uwagę Adam Wójcik. – Dwie słuchawki pozwalały lepiej słyszeć rozmówcę w huku panującym w kopalni. Aparaty są sprawne i można przez nie rozmawiać, co sprawia dzieciom sporą frajdę. Zainteresowanie wzbudzają również siedmiomilowe buty, jak – z uwagi na wielkość – określa się górnicze gumowce. Były one zakładane na codzienne robocze obuwie w czasie roztopów i deszczy. Zabezpieczały przed błotem, ale przede wszystkim przed ewentualnym porażeniem prądem. Wielkość gumowców idzie w parze z ich wagą. Trzeba było niemałej krzepy w nogach, by móc się w nich poruszać.
Prawdziwym unikatem na wystawie są całkowicie kompletne aparaty tlenowe górniczych ratowników. Tarnobrzeskie muzeum jest jedynym posiadaczem takiego sprzętu. – Owszem, są placówki posiadające aparaty, ale z niepełnym wyposażeniem – wyjaśnia A. Wójcik. Dumą i skarbem muzeum jest bogata kolekcja kryształów siarki, które przyspieszają bicie serc mineralogów i kolekcjonerów. – Są to okazy warte na geologicznych giełdach w Londynie lub Nowym Jorku kilka tysięcy funtów czy dolarów. Stanowią bowiem unikat z uwagi na zaprzestanie wydobywania siarki metodą odkrywkową – podkreśla A. Wójcik.
Ostatnim wielkim nabytkiem, zarówno z uwagi na liczbę obiektów (1,5 tys.), jak i ich wartość historyczną, jest spuścizna po prof. Stanisławie Pawłowskim, przekazana przez jego żonę prof. Katarzynę Pawłowską.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |