Spotkania z przyrodą: Widok z okna

Niewątpliwie oknem na świat jest dziś internet. Dzięki temu wynalazkowi można podróżować po różnych, nawet odległych krajach, nie wychodząc z domu.

Niemniej jednak oknem na świat może być również zwykłe okno w pokoju, kuchni, czy też na klatce schodowej (gdziekolwiek jestem, zawsze interesuje mnie, co po drugiej stronie szyby widzą tamtejsi mieszkańcy, jaką perspektywę na najbliższy świat proponują im ich okna).

Kiedy świat kurczy się do przysłowiowych czterech ścian, choćby to było chwilowe ograniczenie, prawdziwe, rażące w oczy słońce codziennie wpada w odwiedziny przez okno, wiatr umila czas grą na liściach rosnącego pod domem drzewa i niekiedy duje dla zabawy przez rozszczelnione okno. Gołębie gruchają na parapecie, a sikorki popiskują, skacząc w zasięgu wzroku po klonowych gałęziach. Nie zapominajmy jeszcze o różnokształtnych chmurach przetaczających się po niebie to tu, to tam, zachęcając do medytacji nad prostym pięknem.

W szpitalu zmieniło się okno, a co za tym idzie i widok z niego. Na pierwszym planie stare drzewa iglaste, po których baraszkowały jakieś małe wdzięczne ptaszki. Namiastka lasu w sterylnej i świetlówkowej szpitalnej rzeczywistości. W oddali wysoki i gruby ceglasty mur, a za nim wyrastające spod bluszczu żydowskie macewy. Widok z okien szpitala na cmentarz skłaniał, co zrozumiałe, do refleksji. Choć w takim miejscu, z takim widokiem z okna wygrzebywało się z pamięci zdanie z „Czterdziestolatka”: „Pan tu stąd wyjdzie, ale nogami do przodu”. Zatem refleksja nie musiała być smutna.

Czasem słyszy się historie, że mieszkańcy nalegali na ścięcie drzew rosnących pod ich domami. Bo cień, bo liście i gałęzie spadały na zaparkowane samochody, bo ptaki, bo pająki, bo coś tam jeszcze. A potem pojawiają się na balkonach rolety, parasole, żagle, bo słońce, bo gorąco, bo upał nie do zniesienia. Ja lubię patrzeć na drzewo za naszym oknem. Obserwuję z bliska jego przemiany w zależności od pory roku i ptaki przysiadujące na jego gałęziach. Fascynuje mnie gra słońca z klonowymi liśćmi, wskutek czego na ścianach i podłodze pokoju tańcują drobne cienie. I cieszę się z tego drzewa za naszym oknem, ale i niepokoję zarazem, że komuś zacznie ono kiedyś przeszkadzać.

Na podsumowanie fragment z "Doktora Faustusa" Tomasza Manna. Czyż może być lepszy komentarz?

Narrator opisuje zagrodę zamożnego gospodarza, gdzie znajdował się rozległy budynek mieszkalny "z drewna i muru pruskiego, lecz na kamiennej podmurówce. Tworzył on wraz ze stodołami i zabudowaniami dla bydła otwarty czworobok, w środku którego rosła niezapomniana dla mnie stara lipa, potężna, okryta w czerwcu wspaniale pachnącym kwieciem, z zieloną ławeczką wokół pnia. Piękne to drzewo zapewne wadziło nieco ruchowi pojazdów na podwórzu i słyszałem, że każdy kolejny syn-spadkobierca stale w młodych latach walczył z ojcem o usunięcie lipy ze względów praktycznych, aby pewnego dnia, już jako pan obejścia, brać ją z kolei w obronę przed zamysłami własnego syna".

*

Tekst z cyklu Spotkania z przyrodą

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Rozpocznij korzystanie